czwartek, 30 kwietnia 2015

Ciasto migdałowe z truskawkową dadolatą i białym kremem czyli chyba nakombinowałam




Gdzieś mi się zapodziało to ciasto. Do folderu z napisem „brukselka” nie zaglądałam, bo co ciekawego może być w kapuście. Dlaczego wpakowałam zdjęcia ciasta tutaj, nie mam pojęcia.
I już miałam posłać ten zbiór do kosza, kiedy podkusiło mnie, żeby do niego zajrzeć.
Przypomniałam sobie powód mojej chęci ukrycia nieszczęsnego folderu.
Ciasto, o którym mowa, jest pracochłonne. Jeżeli macie wolną sobotę lub zbliża się długi weekend majowy, jeżeli dopisuje wam dobry humor lub jesteście gotowi na nowe doświadczenia oraz lubicie niepewność co do efektów końcowych, zapraszam.
Nakombinowali tutaj cukiernicy co niemiara.
Kiedy czytałam przepis, kręciłam nosem z powątpiewaniem. Po co tak komplikować życie?
Warstwa migdałowa, warstwa kremowa, warstwa bezowa, truskawkowa... pachniało niepowodzeniem.
Ale kusiło mnie właśnie swoim skomplikowaniem. Muffinki każdy pięciolatek potrafi upiec, sernik też nie jest cukierniczym Mount Everestem. Takie ciasto to prawdziwy triatlon. Trzeba mieć dużą dozę samozaparcia, żeby na którymś etapie nie przenieść się w rejony bardziej swojskie np. do ucieranej babki.
Na szczęście warto jest trochę pocierpieć by jako nagrodę wbić widelczyk w swoje arcydzieło.
Chrupkie, aksamitnie kremowe, aromatycznie truskawkowe z kojącą słodkością. Nie mdłe, ale wyraziste. Takie jest to ciasto. I gdyby nie ilość godzin spędzona w kuchni, piekłabym je każdą sobotę.
Kiedyś zrobienie malutkich ptifurków zajęło mi chyba ze trzy dni i wydawało mi się, że skutecznie wyleczyłam się z czytania przepisów, które zajmują więcej niż jedną stronę.
Albo zapomniałam o swojej zasadzie, albo przepis wyjątkowo magnetyczny.
W każdym razie oto ciasto dla lubiących popracować.




Ciasto migdałowe z dadolatą truskawkową i białym kremem

Blat bezowy:
dla formy o średnicy 24 cm

2 białka
100 g cukru pudru
szczypta soli
płaska łyżeczka mąki ziemniaczanej
płaska łyżeczka białego octu winnego

Zaczynamy od ubijania białek z solą na sztywno. Potem dodajemy do nich po łyżce cukru ciągle ubijając. Masa powinna być lśniąca i sztywna. Do tak ubitej masy dodajemy ocet i mąkę i jeszcze przez chwilę ubijamy.
Na blaszce kładziemy papier do pieczenia i rysujemy okrąg o średnicy 24 centymetrów. Ubite białka wykładamy na narysowany okrąg i wyrównujemy powierzchnię.
Wkładamy blaszkę do piekarnika nagrzanego do temperatury 140 stopni i suszymy bezę godzinę.
Najlepiej zostawić ją przy uchylonych drzwiczkach na noc w piekarniku.

Chrupiący blat migdałowy:
na dwa blaty o średnicy 24 cm

125 g drobnego cukru
65 g miękkiego masła
170 g mąki pszennej
65 g płatków migdałowych
szczypta soli


Masło ucieramy z cukrem na gładką masę. Nie ubijamy mikserem ale rozcieramy. Dodajemy sól, mąkę i migdały. Dokładanie mieszamy.

Dwie formy o średnicy 24 cm wykładamy papierem i smarujemy ciastem migdałowym. Warstwy powinny być cienkie. Rozsmarowywanie nie jest najłatwiejszym zadaniem bo ciasto się klei. Poradziłam sobie z tym problemem zanurzając łyżkę w wodzie. Było nieco łatwiej.
Teraz wkładamy formy na godzinę do lodówki.
W tym czasie rozgrzewamy piekarnik do 170 stopni. Po godzinie wyjmujemy formy z ciastem i pieczemy 20-25 minut. Blaty powinny raczej się wysuszyć niż upiec.

Dadolata z truskawek;
nie pytajcie co to „dadolata”, bo włoski nie jest moją mocną stroną. Tak nazwana był ta warstwa ciasta. Dla mnie to rodzaj musu z truskawek

85 g truskawek
25 g jasnego miodu
3 gramy żelatyny
12 g wody
oraz
120 g truskawek

85 g truskawek kroimy w cienkie plastry. Resztę truskawek miksujemy.
Żelatynę namaczamy w wodzie. Kiedy napęcznieje, stawiamy miseczkę z żelatyną na garnku z gotującą się wodą, by się rozpuściła.
Do rozpuszczonej żelatyny dodajemy miód a potem truskawki w plasterkach i truskawki zmiksowane.

Krem z białej czekolady:
(poszłam na skróty)

250 g białej czekolady
200 + 300 g kremówki

Mocno podgrzewamy 200 g kremówki i wrzucamy do niej połamaną czekoladę. Mieszamy do całkowitego rozpuszczenia. Studzimy płynną teraz czekoladę i ubijamy 300 g pozostałej kremówki.
Potem łączymy schłodzoną czekoladę z ubita kremówką. Delikatnie i powoli proszę.
Teraz układamy poszczególne części by wyszło nam ciasto

Ja jeden z blatów biszkoptowych nakładamy 1/3 truskawkowego musu. Na nim kładziemy drugi blat migdałowy. Na nim kładziemy warstwę białego kremu czekoladowego. Na kremie umieszczamy blat bezowy. Jego smarujemy resztę musu truskawkowego.
Ostatnią warstwę stanowi reszta białego kremy.
Zanim włożymy ciasto do lodówki, robimy na wierzchu kleksy z pozostawionego musu i malowniczo rozprowadzamy go widelcem.
Ciasto powinno się chłodzić minimum 2 godziny.





Pomysł zaczerpnęłam z książki Desery Giovanni Pina


Smacznego i udanego lenistwa

2 komentarze:

  1. O matko! Ilez roboty! Ale z drugiej strony im wiecej sie zainwestuje czasu tym wieksza duma z rezultatow. Wyglada pycha!

    OdpowiedzUsuń