Zbliża się dzień naszej wędrówki
na wschód. Jeszcze tylko jedno wesele, jedna potyczka z
kamieniarzem, jedna wyprawa na lotnisko, jedna lekcja angielskiego i
kilka pomniejszych spraw i można zapakować przewodnik i ruszyć w
kierunku Kazimierza.
Moje oczekiwania są ogromne. A
ciekawość jeszcze większa. No i ciekawe czy wytrzymamy ze sobą 24
godziny na dobę.
Kiedy rezerwowałam spanie w Białowieży
zamówiłam pokój dla trzech osób. Na pytanie czy przyjadę z
dziećmi, odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że owszem, z córkami.
Pani po drugiej stronie telefonu zaoferowała mi kołyskę do pokoju.
Najpierw zaniemówiłam, a potem głośno
roześmiałam. Sprostowałam, że żadna z moich córek chyba już
nawet nie pamięta czasów kołyskowych.
Przyjadą trzy dorosłe kobiety, z
których dwie są moimi córkami.
Jak trudno jest zmienić sposób
myślenia. Dziecko to dziecko. Bez różnicy ile ma lat. Tak myślą
zazwyczaj rodzice.
Trochę trwało zanim wyćwiczyłam w
sobie nowy nawyk „nie matkować” za wszelką cenę.
Moja Mama do dziś wprawia świat
dookoła w konsternację mówiąc do mnie publicznie „dziecko”.
A wierzcie mi, już dawno wkroczyła do
świata seniorów.
Wyruszamy w babskim towarzystwie i
planujemy dobrze się bawić, gadać do upadłego i wędrować gdzie
fantazja poniesie.
Przyszły tydzień będzie okresem
ciszy na blogu. Za to kiedy wrócę, pokażę zdjęcia i opowiem wam
jak dałyśmy radę ze sobą wytrzymać.
Póki co zrobiłam pierogi z bobem.
Bób z soczyście zielonego zaczyna
zmierzać w kierunku żółci. Nie jest już tak delikatny jak dwa
tygodnie temu, a to najlepszy dowód na to, że czas jego przemija.
Pora zrobić coś wyjątkowego z jego
udziałem, taki „grande finale”
Pierogi z bobem i fetą
farsz:
pół kilograma ugotowanego i obranego
bobu
3 łyżki twardej fety
1 cebula
1 ząbek czosnku
pół łyżeczki otartej skórki z cytryny
odrobina drobno posiekanej papryczki
chilli (niekoniecznie)
kilka liści świeżej mięty (ta daje
piękny zielony akcent)
1 łyżeczka suszonej mięty (ta jest
bardziej aromatyczna)
pieprz
oliwa
ciasto na pierogi:
szklanki mąki pszennej
łyżeczka oliwy
1 jajko
sól
niecała szklanki wrzątku
Zaczniemy od przygotowania farszu. Na
oliwie podsmażamy pokrojoną drobno cebulkę i czosnek. Dorzucamy
ewentualnie chilli.
Zdejmujemy z ognia i studzimy. Bób
rozdrabniamy blenderem ale nie do końca. Nie robimy bobowej papki.
Mielimy bób tak, by chociaż część przypominała fasolki bobu.
Mieszamy z podsmażoną cebulką i
czosnkiem. Dodajemy obie pokruszoną suszoną miętę i posiekaną
świeżą. Na koniec mieszamy z pokruszoną fetą i skórką cytrynową. Jeżeli trzeba,
solimy i pieprzymy farsz.
Zagniatamy ciasto, dolewając wodę po
pierwsze ostrożnie, a po drugie partiami. Na początku, dobrze jest
się posłużyć widelcem. Raz potrzeba mniej wody, innym razem
więcej. Jeżeli ciasto jest zbyt kleiste, dosypujemy odrobinę mąki.
Jeżeli ciasto jest za twarde, dolewamy wody.
Ciasto powinno być elastyczne i
zdecydowanie nie twarde jak na makaron.
Rozwałkowujemy ciasto na płasko i
wykrawamy szklanką (lub foremką) kółeczka. Wielkość zależy od
twórcy.
Na środek nakładamy łyżeczkę
farszu i sklejamy pierogi dokładnie.
Te pierogi są z rodzaju nie
sprawiających kłopotów, bo farsz jest zwięzły i nie ucieka z
pierogów (jak np. jagody).
W garnku zagotowujemy wodę z odrobiną
soli i do gotującej się wody wrzucamy pierogi. Kiedy wypłyną na
wierzch, można je wyciągać.
Możemy je polać masełkiem lub oliwą
i posypać tartym parmezanem. Możemy je delikatnie podsmażyć na
patelni i podać z ogórkami w jogurcie.
Możemy również podać je z rukolowym pesto czyli:
wziąć garść liści rukoli, 1 ząbek czosnku, 2 łyżki pistacjowych orzechów, duży chlust oliwy, sól i pieprz. Wszystko ładujemy do blendera i mielimy na grudkowatą pastę.
Jeżeli trzeba, dolewamy oliwy i otrzymujemy rukolowy sos.
Tym przepisem żegnam bób w tym
sezonie.
Smacznego
Hehe, jakas madra Mama mi kiedys powiedziala, ze dzieci w ktoryms momencie przestaja byc dziecmi, ale rodzice nigdy nie przestaja byc rodzicami. Chyba cos w tym jest :)
OdpowiedzUsuńBOB + PIEROGI = JAK NAJBARDZIEJ
Pysznie :)
OdpowiedzUsuńPierogi z bobem... hmm.. to pewnie jest pyszne danie! Nie wiem czy zdążę, ale chciałabym wypróbować Twój przepis!
OdpowiedzUsuńNo i nie pozostaje mi nic innego jak życzyć udanego wypadu z córami! Pozdrawiam!
To prawda dziecko to dziecko :) Tak samo jak młodsza siostra zawsze pozostaje młoda :D Miłego urlopowania Wam życzę kobitki :) Widzę, że u Ciebie też babiniec :)
OdpowiedzUsuń