Gdybym robiła listę ulubionych
owoców, na pierwszym miejscu znalazły by się morele. Potem czarna
porzeczka i wiśnie.
Na drugim końcu tej listy umieściłabym
rabarbar. Przedostatnie miejsce zarezerwowałam dla agrestu.
Czasami działam wbrew sobie i biorę
się za zrobienie deseru z niezbyt lubianych przeze mnie owoców.
I mimo całkiem zadowalających
rezultatów (patrz tutaj), na jednej próbie się kończy.
Rabarbar zostaje rabarbarem, kwaśnym i
włóknistym. Nic nie jest w stanie sprawić, żeby zmienił się w
malinę.
Do agrestu nie podchodziłam z
wiadomych powodów. Nic dobrego z agrestu nie może wyjść.
Krzaczek agrestu mijam kilka razy
dziennie. I widzę, że obrodził pięknie. Nawet czasem zerwałam
jedną kwaśną kuleczkę. Chyba tylko po to, by się przekonać jak
bardzo ich nie lubię.
Ale z każdym dniem kuleczki nabierały
słodyczy.
Kiedy dziś rano zobaczyłam jak stado
szpaków obrabia ten jedyny krzak agrestu, coś mnie tknęło.
Lubię przecież clafoutis z wiśniami.
Agrest jest równie okrągły i mniej kwaśny (o dziwo!) od wiśni.
Czyli nadaje się idealnie.
Na targu kupiłam w zeszłym tygodniu
staroświeckie geranium. Połączenie tych dwóch smaków w jednym
garnku pobudziło wyobraźnię.
„To może się udać” -
pomyślałam
I udało się. Z kulką lodów
waniliowych jest perfekcyjnie.
Co więcej, żałuję, że zerwałam
cały agrest, bo zrobiłabym jeszcze lody agrestowe z nutą geranium.
Clafoutis
agrestowe z geranium
(na dwie kokilki o średnicy 12
centymetrów)
pół szklanki mleka
3 liście geranium
3 łyżki cukru
2 łyżki kremówki
2 jajka
szczypta soli
3 łyżki mąki pszennej
1 szklanka agrestu
Zagotowujemy mleko z liśćmi geranium.
Studzimy.
Obieramy agrest i wsypujemy do
wysmarowanych masłem naczyń do zapiekania. Piekarnik rozgrzewamy do
180 stopni.
W misce ubijamy wszystkie składniki
czyli mleko, cukier, kremówkę, jajka, sól. Dodajemy mąkę i
mieszamy.
Wlewamy masę (będzie bardzo rzadka)
do naczyń z agrestem i wstawiamy do piekarnika.
Pieczemy 35-40 minut.
Po wyjęciu posypujemy cukrem pudrem i
podajemy z lodami waniliowymi.
Smacznego
Och, ja agrest lubie, ale na clafouits bym nie wpadla! Super!
OdpowiedzUsuńBo to jest kwestia koloru:)) Jest mylący:))
UsuńNo tak, to musiało się udać :)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie rabarbar mam na początku listy tych ukochanych :)
Jak to ludzie się od siebie różnią:)) I to bardzo dobrze, bo wtedy dla wszystkich wystarcza:))
UsuńCo do zaszeregowania moich ulubionych owoców, agrest też jest na szarym końcu... ale takie ciacho chętnie bym zjadła, byle słodkie :)
OdpowiedzUsuńPosypane cukrem pudrem i z kulką lodów jest bez zarzutu:))
Usuń