Lada moment lipiec osiągnie swoja połowę. Lato niby jest ale niezbyt zdecydowane. Zostać czy nie? Odpalić upały na dłużej czy może schłodzić aurę jak dobre białe wino?
Do niczego nie wolno się przywiązywać,
bo pogoda jest równie niestała w uczuciach jak nastolatka.
Wakacje mają jedną (ale nie jedyną )
zaletę. Czytanie.
I nie jest ono szczególnie związane z
pogodą. Kiedy leje czytanie jest oczywiste. Kiedy świeci słońce
nic nie stoi na przeszkodzie by na leżak zabrać dobrą książkę.
Najfajniejsze są te, na które nie
mogę się doczekać cały dzień. Te, które czytając, niechętnie
odkładam.
Dziś rano wróciłam do książki,
którą odłożyłam kilka dni temu. I z przerażeniem zauważyłam,
że zakładka jest włożona dużo dalej niż się spodziewałam.
Są takie książki, do których
tęsknię zanim je jeszcze skończę. Czytając martwię się, że
już niedługo książka się skończy. I będę za nią tęsknić.
Kiedy trafiam na taki egzemplarz,
czytam zachłannie aż nie zdaję sobie sprawy, że im szybciej
czytam, tym prędzej skończę. Niedobrze!
Nie chcę szybko dojść do ostatniej
strony. Chcę czytać jak najdłużej. Najlepiej od początku. Lecz
czytanie od początku nie ma niestety posmaku „pierwszego razu”.
Do skończenia książki, o której
wspomniałam zostały mi (słownie) 4 strony.
Kiedy przeczytałam pierwsze cztery,
gorączkowo zaczęłam się zastanawiać komu dam tę książkę w
prezencie. Najlepiej wszystkim moim znajomym. Obiecałam sobie, że
będę czytać powoli. Porcjami.
Konstrukcja tej książki wręcz
nakłania do takiego czytania. Po fragmencie. Ta książka to „Listy
niezapomniane” Shaun'a Ushera.
Zapomnijcie o tajemnicy korespondencji.
Zresztą, żadnych tu tajemnic autor tego zbioru nie naruszył.
Idea powstania „Listów” jest
tak prosta, że aż dziwne, że nikt wcześniej na nią nie wpadł.
Listy kiedyś pisali wszyscy. Dla tych
co to tylko maile i sms-y, wyjaśnienie: list to kawałek kartki, na
którym jedna osoba pisze do drugiej osoby na tematy absolutnie
dowolne. Kiedyś mówiło się, że przelewa się myśli na papier.
Na listy się czekało dłużej niż na
sms-a.
Staroświeckie listy rzadko się
wyrzucało, a po latach przewiązywało wstążką i chowało do
szuflady.
W „Listach niezapomnianych”
jest wszystko co literatura może zaoferować: romans, science
fiction, dramat, komedia, kryminał, horror i poezja.
Wywołuje wszystkie uczucia
towarzyszące czytaniu dobrej literatury. Tylko tutaj nie trzeba
sięgnąć po kolejną książkę, by znaleźć się w innym świecie.
Tutaj wystarczy przewrócić stronę i zacząć czytać kolejny list.
Nie mogłam się powstrzymać przed
czytaniem jej na głos. To ten rodzaj książki, którą chce się
wynieść z domu i podstawiać pod nos każdemu po drodze:
„chcesz posłuchać?”
„nie chcesz?”
„to posłuchaj”...
Uwielbiam takie książki. I z ogromnym
żalem patrzę za okno. Leje i wiem co zrobię z resztą popołudnia.
Skończę „Listy” a potem będę się martwić, że to
stało się znów za szybko.
„Listy” zaczynają się
kulinarnie. Pierwszy z nich to list Królowej Elżbiety do prezydenta
Roosevelta z przepisem na ciasteczka.
Nie zniechęcajcie się sielankowym
wstępem. Potem, dla równowagi, znajdziecie utrzymany również w kulinarnym stylu list od Kuby Rozpruwacza. Udane połączenie,
prawda?
Moja kulinarna propozycja to ani
ciastka (choć przepis Królowej wykorzystam na pewno) ani danie
mięsne.
W lipcu oprócz wakacji panuje bób i
to on będzie dziś podstawą gotowania.
Bobowe kuku wg Yotama Ottolenghi
(naczynie na zdjęciu ma średnicę 18 cm)
1 szklanka ugotowanego i obranego z łupinek bobu
2 łyżki suszonych owoców berberysu
(zastąpiłam je suszonymi morelami ale można użyć suszonych
wiśni)
3 łyżki kremówki
szczypta szafranu
2 łyżki wody
1 łyżeczka cukru
1 cebula
2 ząbki czosnku
3 jajka
1 łyżka mąki pszennej
ćwierć łyżeczki proszku do
pieczenia
szczypta chilli
1 łyżka suszonej mięty
1 łyżka świeżej mięty
olej do smażenia
sól, pieprz
Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni.
Wkładamy do niego naczynie żaroodporne, w którym będziemy piec
danie.
Zaczynamy od namoczenia w kremówce
szafranu. Kremówkę wlewamy do rondelka, dorzucamy szafran i
zagotowujemy. Odstawiamy do wystygnięcia.
Na małą patelnię wlewamy wodę i
sypiemy cukier. Zagotowujemy i gotujemy kilka minut. Niech się część
wody odparuje. Kroimy na kawałki morele i wrzucamy do syropu
cukrowego. Gotujemy minutę i zdejmujemy z ognia. Studzimy.
Na oliwie podsmażamy pokrojoną cebulę
i czosnek. Dodajemy ugotowany bób i smażymy minutę. Zdejmujemy z
pieca i studzimy.
Do szafranowej kremówki wbijamy jajka
i mieszamy. Wsypujemy mąkę z proszkiem i znów mieszamy. Dodajemy
chilli, obie mięty oraz sól i pieprz.
Łączymy z bobem i cebulą.
Wracamy do włożonego do piekarnika
naczynia.
Wyjmujemy je ostrożnie z piekarnika i
wlewamy łyżkę oliwy. Wkładamy ponownie do piekarnika. Bądźcie
bardzo ostrożni. Wszystko jest bardzo gorące.
Do gorącego naczynia wlewamy bób z
masą jajeczną. Na górze rozkładamy kawałki moreli.
Przykrywamy wierzch folią aluminiową
i pieczemy 10 minut. Potem zdejmujemy folię i dopiekamy jeszcze 15
minut.
Danie jest spektakularne i pyszne. Do
niego wspaniale smakuje sałatka z ogórka, ale o niej kiedy indziej.
Korzystajcie z bobu, za chwilę straci
swoją niewinną zieloność i stanie się smutno żółty. Ja
przygotowałam jeszcze dla was pierogi z bobem. Będą już wkrótce.
Smacznego
Limonko, zainteresowalas mnie ksiazka, nie ukrywam, ze jestem jej ciekawa no i ...z racji zawodu powinnam ja przeczytac, pytanie, czy tylko ja gdzies dostane, a jesli nie dostane to..moze poczekam na jakas okazje i ktos ofiaruje mi w prezencie, jesli taka jest super. A bob i lato, akurat uwielbiam i jedno i drugie i mam nadzieje, ze lato bedzie cieple, a moze nawet gorace by moc zajadac sie pysznym bobem. Pozdrawiam CIE goraco!!! MIMO; ZE U MNIE za oknem 10 stopni.
OdpowiedzUsuńWspaniałe danie, uwielbiam bób, więc to coś dla mnie :-)
OdpowiedzUsuńO, danie super. A ksiazka jeszcze lepsza.
OdpowiedzUsuńLimonko, mam dla Ciebie a propos konczenia ze smutkiem dobrych ksiazek - w pazdzierniku wychodzi druga czesc kolekcji Listow Niezapomnianych :)
Zaciekawiłaś mnie, zdecydowanie dopisuję tę książkę do listy: kupić w najbliższym czasie :)
OdpowiedzUsuńA bób uwielbiam, i tęsknię za nim ogromnie, bo w Danii nie ma, niestety... :(