Miasto w 30 stopniowym upale jest
jak piecyk. Z każdej strony bucha gorącem.
Nadzieją na chłodniejsze momenty
jest wieczór ale to złudzenie.
Ruch na chodnikach jest jakby
wolniejszy. Nawet dzieci są mniej energetyczne. Babcie siedzą pod
parasolami liżąc lody.
Szaleni rowerzyści zbrojni w swoje
obcisłe ubranka i twarzowe kaski wyglądają już jak wychudzone
kurczaki w pobliskich smażalniach. Kolor na Indianina to obecnie
najnowszy trend.
Jeszcze są wakacje ale już pachnie
kredą i paprotkami z pracowni biologicznej.
Jeszcze tylko przejdą z pieśnią
na ustach wędrowcy do Częstochowy, odbębnimy ostatnie wakacyjne
święto i pewnego ranka zauważymy mokre krople na rozpiętych w
malinach pajęczynach.
Co ja gadam? Przecież niektórzy
jeszcze nie byli na urlopie! Nie ma co snuć fatalistycznych wizji.
Póki co jest sierpień i tego się trzymajmy.
Zresztą wracając do upału, (który
bardzo lubię) on jest najlepszym lekiem na smutne powakacyjne myśli.
Kiedy pot się leje nie tylko po
plecach, przystanek przypomina patelnię, a wnętrze autobusu szatnię
po meczu koszykówki, to myśl o końcu wakacji nie ma prawa
zakiełkować w głowie.
Otwieram wieczorem na oścież okna
w całym domu a powietrze ani drgnie. Trochę popadało, lecz
wilgotne powietrze jakimś cudem zgrabnie omija moje okna. Nic z
mrzonek o odświeżającej porcji wilgoci. Kolejną noc spędzę jak
kiszonka w pościeli. Ciepło, wilgotno, bez ruchu.
Na szczęście jutro zamykam
wszystko na siedem spustów i wynoszę się z miasta....do
poniedziałku.
Pomyśleć, że dwa tygodnie temu
narzekałam na chłód.
Trudno znaleźć równowagę między
plus 30 a plus 13.
Sobota nadchodzi a z nią wg prognoz
kolejna porcja ciepła. Jak jest lato, to musi być ciepło.
Jak jest sobota, to musi być
ciasto.
Piękne jak obrazek. Smaczne jak
koncentrat lata. Koniecznie do zrobienia.
Kiedy zobaczyłam zdjęcie tego
ciasta w moim ulubionym Delicious, wiedziałam, że ono będzie
następne. I oto jest. Proszę bardzo:
Nektarynkowa
róża na kruchym cieście z rozmarynem
(dla okrągłej formy o średnicy 23
cm)
ciasto:
2 szklanki mąki pszennej
150 g zimnego masła
100 g zimnego smalcu
2 łyżki cukru pudru
szczypta soli
2 łyżeczki posiekanych igiełek
rozmarynu
4 łyżki lodowatej wody
krem patissiere:
300 ml mleka
1 laska wanilii
60 g drobnego cukru
7 żółtek
20 g pszennej mąki
20 g mąki kukurydzianej
150 g miękkiego masła
nektarynkowa róża:
5-7 nektarynek dojrzałych ale niezbyt
miękkich
3 łyżki konfitury morelowej
1 łyżeczka żelatyny
ciasto:
Siekamy masło i
smalec pokrojone w kostkę z mąką, solą i cukrem. Dolewamy wodę i
szybko zagniatamy ciasto. Oczywiście, równie dobrze możecie użyć
do tego celu maszyny. To w końcu one są przyszłością narodów.
Kulę ciasta
rozpłaszczamy ręką i owijamy folią spożywczą. Chłodzimy w
lodówce godzinę.
Potem wałkujemy
ciasto na grubość jednozłotówki i przekładamy do formy.
Obcinamy wystające
za krawędzie fragmenty ciasta.
Nakłuwamy ciasto
gęsto widelcem by nie urosło zbytnio w piekarniku i schładzamy
jeszcze pół godziny. W tym czasie nagrzewamy piekarnik do 190
stopni.
Pieczemy 20 minut,
smarujemy rozmąconym białkiem i pieczemy jeszcze 10 minut.
Wyjmujemy ciasto z
piekarnika i schładzamy.
krem:
Podgrzewamy mleko z
wanilią i połową cukru. Niech będzie gorące ale nie gotujące.
Ubijamy żółtka
zresztą cukru aż cukier się rozpuści. Mieszamy z obiema mąkami.
Wlewamy do
jajecznej mieszanki gorące mleko i mieszamy.
Przelewamy masę do
garnka i stawiamy na niewielkim ogniu. Podgrzewamy, mieszając aż
masa zgęstnieje. Powinna osiągnąć gęstość budyniu. Wyjmujemy
strączek wanilii i zdejmujemy krem z ognia.
Przykrywamy
powierzchnię folią spożywczą, by nie zrobił się kożuch.
Studzimy masę.
Kiedy wystygnie,
możemy dokończyć krem. Ubijamy miękkie masło i po łyżce
dodajemy masę budyniową.
Nektaryny kroimy na
ćwiartki a ćwiartki na cienki plastry.
Na kruche ciasto
wykładamy krem budyniowy. Wyrównujemy powierzchnię.
Zaczynając od
zewnętrznej części ciasta, układamy plastry nektarynek, wciskając
każdy lekko w krem. Zakładamy plastry na siebie by dawały
złudzenie płatków. I tak dookoła aż dojdziemy do środka. By
wypełnić środek zwijamy jeden plaster w rulonik. Nie przejmujcie
się jeśli nie pójdzie zbyt gładko. Z każdym plastrem będzie
łatwiej. No i jak mówi moja Mama, nikt z tego nie będzie strzelał.
Wkładamy ciasto do
lodówki by krem stężał.
Zalewamy żelatynę
odrobiną wody.
Podgrzewamy
konfiturę i do gorącej (ale nie gotującej) dodajemy napęczniałą
żelatynę. Mieszamy by żelatyna się całkowicie rozpuściła.
Przecieramy
konfiturę z żelatyną przez sito. Kiedy lekko przestygnie,
wyjmujemy ciasto z lodówki i przy pomocy pędzelka smarujemy
nektarynkową różę konfiturą.
Znów wkładamy ciasto do lodówki na
pół godziny.
Smacznego
U mnie od 30 minut powietrze daje oddech po tym upalnym piątku. Zatem tego samego życzę też Tobie :). Żeby tej nocy nie było kiszonki w pościeli... A ciasto po prostu boskie :).
OdpowiedzUsuńCiasto może i dobrze brzmi, ale nie w taki upał...
OdpowiedzUsuńdaj coś z lodówki - błagam
Limonko, powalilas mnie swoim ciastem na kolana. PIEKNE!
OdpowiedzUsuńZawsze mnie fascynowały tarty, ale nigdy takiego ciasta nie zrobiłam..po prostu mi się nie udawało. Twoje jest niczym róża, wyjątkowe, pachnące i zapadające w pamiec. CUDO!!Dziękuję za pamieć o mnie i o moim blogu, dziękuję za ciepłe słowa. Pozdrawiam Ciepło!!
OdpowiedzUsuńwygląda przepięknie,chcęę ęęęęęęę do kawusi . ściskam mocno
OdpowiedzUsuńBardzo piękne, chyba jeszcze ładniejsze niż to z jabłkami :-) jak chcesz, luknij na moje, bo ja już szpanowałam w rodzinie takim cudem. CaUski!
OdpowiedzUsuńhttp://mamamarzynia.blogspot.com/2014/08/tarta-jabkowa-roza.html
Piękna ta róża, wręcz idealna
OdpowiedzUsuńPiękne to ciasto! Naprawdę jak marzenie :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie zaczynam urlop, a deszcz pada i pada...