Szklarnia
stoi. Uparłam się i mam.
Już
w zeszłym roku tęskniłam za swoimi pomidorami.
W tym
roku postanowiłam bez względu na okoliczności postawić na swoim.
Zignorowałam wszystkie ostrzegawcze spojrzenia i jasne aluzje.
Chciałam
mieć szklarnię i już.
Wiecie
jak to jest kiedy bogowie spełniają nasze życzenia?
No
właśnie. Moje ręce, zakwasy, obolałe plecy i brud za paznokciami
to cena jaką płacę. Ale to nic. Pomidory posadzone, ogórki
posadzone, papryczki posadzone. W kolejce czekają dynie.
Wyrwałam
naturze, przy wydatnej pomocy zaprzyjaźnionego rolnika, dwie grządki
ziemi. Na razie tylko dwie ale po nich będą następne. Groszek
cukrowy i fasolkę już posiałam.
Żeby
łatwo nie było, ciągle tkwię w miejskim remoncie.
Na
szczęście kwitną bzy i konwalie. Działają jak balsam i chyba
nawet pomagają na obolałe mięśnie.
Wszyscy
teraz biegają. Ja ryję w ziemi. Mój triathlon to kopanie,
pielenie, sianie. W kolejce czeka pięciobój czyli pielenie,
przesadzanie, nawożenie, podlewanie, zrywanie.
Nie
mówcie, że nie mam skłonności do komplikowania sobie życia.
Mogłabym
spokojnie siedzieć na tarasie i patrzeć jak trawa rośnie.
Sił
mi w sobotę starczyło na malutki torcik. Niby składniki dorosłe a
rozmiar końcowy jakiś dziecięcy. Jeżeli nie potrzebujecie tortu w
rozmiarach tradycyjnych, proponuję wam torcik układany pionowo.
Niby nic wielkiego, ale miło jest czasem pójść inną niż
dotychczas drogą.
Polecam.
Torcik pionowy z
nutellą i kremem czekoladowym
biszkopt czekoladowy:
Forma prostokątna 33 cm na 24 cm (ale
może być większa, wtedy ciasto wyjdzie cieńsze)
3 jajka
3/4 szklanki drobnego cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
2 łyżki kakao
1/3 szklanki mąki pszennej
krem do przełożenia:
2 łyżki miękkiego masła
pół szklanki nutelli
ganasz czekoladowy:
pół szklanki kremówki
100 g mlecznej czekolady
25 g gorzkiej czekolady
Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni.
Blaszkę wykładamy (tylko dno) papierem do pieczenia.
Miksujemy jajka z szczyptą soli i
cukrem na puszystą, białą masę. Powinny zwiększyć swoją
objętość trzykrotnie.
Mąkę z kakao i proszkiem przesiewamy
przez sito i delikatnie łączymy z masą jajeczną.
Wylewamy ciasto na blaszkę,
wyrównujemy powierzchnię i pieczemy 15 minut.
Sprawdzamy patyczkiem czy ciasto jest
upieczone i wyjmujemy je z piekarnika.
Czystą ściereczkę posypujemy cukrem
pudrem i wykładamy na nią ciasto papierem do góry. Zdejmujemy
papier i zawijamy ciasto w ściereczkę jak roladę. Ten zabieg
spowoduje, że ciasto potem nie popęka.
Studzimy biszkopt i przygotowujemy
kremy.
Miksujemy nutellę z miękkim masłem.
Wystudzone ciasto odwijamy z ściereczki
i smarujemy nutellowym kremem. Kroimy ciasto wzdłuż na dwa paski.
Jeden pasek ustawiamy dłuższym
bokiem na paterze i zwijamy jak najciaśniej wokół środka ( to tak
jakbyśmy zwijali centymetr krawiecki) kremem do wewnątrz. Drugi
pasek ciasta owijamy wokół pierwszego.
Wielkość ciasta zależy od długości
blaszki. Moje ciasto wyszło malutkie, takie kieszonkowe. Jego
średnica (z blaszki o podanych wyżej wymiarach) wynosi 13 cm.
Im cieńsze ciasto i dłuższe paski,
tym większy wyjdzie torcik.
Posmarowany kremem i zwinięty tort
wkładamy na godzinę do lodówki.
W tym czasie robimy ganasz czekoladowy.
Kremówkę zagotowujemy i zdejmujemy z
pieca. Wrzucamy do niej połamane czekolady i zostawiamy na minutkę.
Potem mieszamy do rozpuszczenia się czekolad.
Wyjmujemy ciasto z lodówki i polewamy
przestudzonym ganaszem. Smarujemy boki ciasta i wkładamy do lodówki.
Po posmarowaniu na pewno zostanie wam
jeszcze ganasz. I bardzo dobrze, ponieważ po kwadransie wyjmujemy
ciasto z lodówki i polewamy resztą polewy.
Jeżeli chcemy ciasto czymś
udekorować, to jest najlepszy moment. Czekolada w polewie zadziała
jak klej. Użyjcie truskawek, jagód, cząstek ananasa lub orzechów.
Co kto lubi.
Po krótkim schłodzeniu tort jest
gotowy.
Aha, krojąc go użyjcie ciepłego
noża. To działa.
Smacznego
Cóż, to trzeba być niezłym pracusiem, żeby się po tak ciężkiej pracy jeszcze chciało chcieć :). Podziwiam torcik i zazdroszczę tych pysznych pomidorów, ogórków itd :). Pracy przy tym już mniej, ale wiadomo, że bez pracy nie ma kołaczy, więc :)..
OdpowiedzUsuńWłasna szklarnia warta takiej roboty! Warzywa będą pewnie pyszne! A tort.... szkoda gadać... zaśliniłam całą klawiaturę i biurko w pracy! Zjadłabym nawet okruszki! Co do jednej! :)
OdpowiedzUsuńAle bedziesz miala swoje wlasne, pachnace, swieze<!! A torcik..slinka cieknie..MEGA111 MMMM,zjadlabym, oj zjadla :)Czemu ja nie mam imienin, ani urodzin .)) Pozdrawiam i dziekuje za obecnos :)
OdpowiedzUsuńCo jak co ale pomidory najlepsze sa wlasne i kazdy to wie.
OdpowiedzUsuńA torcik piekny - i jeszcze na dodatek z nutella. Super pomysl i piekne dekoracje.