Nawet nie próbuję sobie wyobrazić
pomysłów najbardziej abstrakcyjnych. Z gatunku „dziś pojadę w
końcu odwiedzić dziadka” , albo „rzucę tę przeklętą
korporację i zobaczę jak wygląda prawdziwe życie”.
Niektórzy już wprowadzili swoje plany
w życie. Niektórzy zostaną dziś otoczeni...przez wieże San
Gimignano. Niektórzy zostaną uwięzieni.
Do tych ostatnich należę ja.
Uwięzienie nie było moim planem.
Zostałam uwieziona niejako przez przypadek i zdecydowanie wbrew
mojej woli.
Hm...uwięzienie chyba zawsze odbywa
się wbrew woli uwięzionego.
Nie wiem, czy jesteście ciekawi
szczegółów, ale w końcu z więzienia śle się grypsy. Niech to
będzie moim głosem z celi.
Cela jest co prawda dość obszerna i
ciesząca oko, jednak brak możliwości jej opuszczenia czyni z niej
więzienie.
Co lub kto jest sprawcą mojego
ograniczenia? Przyczyny są dwie. Po pierwsze sąsiedzi i ich ciężki
sprzęt. Po drugie pogoda i ilość wody wylana na coś, co rok temu
było trawnikiem.
Połączenie placu budowy i dwóch dni
deszczu stworzyły skuteczne kraty i strażników.
Wczoraj podjęłam pierwszą i jedyną
próbę ucieczki. Skończyło się na wzywaniu pomocy. Potrzebowałam
napędu na cztery i wywrotki żwiru. Dobrzy ludzie mi pomogli.
Ubłocona po antenkę zostałam
przyholowana pod taras i do najbliższej suszy porzuciłam plany
ucieczki.
Mogłam spróbować się przedrzeć do
cywilizacji przez las ale ilość kleszczy czających się w trawie
ostudziła moje wolnościowe zapędy.
Teraz z nadzieją patrzę na słońce i
bardzo powoli znikającą wodę w kałużach. Droga przed naszym
tarasem podobna jest do obrazów przedstawiających drogę tułacza
syberyjskiego w listopadzie.
Każde kalosze zostałyby przez błoto
wciągnięte. Tylko patrzeć jak wieczorem zaczną tańczyć ognie
św. Elma.
Jestem uwięziona i tyle. Jeszcze nigdy
z taką uwagą nie czytałam prognozy pogody.
Trzymajcie kciuki za moje uwolnienie,
bo w niedzielę wybory. Prawa obywatelskie, na razie jeszcze, mam. I
chcę z nich skorzystać.
Na razie mam dużo planów (ha, ha,
ha), dużo roboty i sernik z morelami.
Morele są jeszcze zagraniczne ale
wyglądają jak morele. Nawet smakują jak morele. I do małej
blaszki wystarczy tylko 10 sztuk.
Sernik z morelami
(blaszka 27 cm na 20 cm)
Spód:
2 łyżki stopionego masła
paczka ciastek maślanych
2 łyżki płatków migdałowych
masa serowa:
650 g twarogu
3/4 szklanki drobnego cukru
1 budyń waniliowy
3 jajka
10 świeżych moreli
konfitura morelowa (niekoniecznie)
cukier puder do posypania ciasta
To ciasto jest dla tych, którzy nie
lubią komplikować sobie życia. Nie chciało mi się piec spodu,
więc zrobiłam go z resztek ciastek i płatków migdałowych.
W blenderze miksujemy wszystko na
piasek i mieszamy z topionym masłem.
Wylepiamy okruchami blaszkę.
Ser, cukier, jajka miksujemy krótko
mikserem. Dodajemy budyń i mieszamy dokładanie.
Wlewamy masę serową na spód z
ciastek. Morele dzielimy na połowy i wkładamy w masę serową.
Piekarnik nagrzewamy do 170 stopni i
pieczemy sernik 1 godzinę 20 minut.
Po upieczeniu studzimy ciasto w
piekarniku.
Można sernik posmarować glazurą
morelową lub posypać cukrem pudrem.
Muszę powiedzieć, że serniki to
jedne z najgenialniejszych ciast. Nie słyszałam, żeby komuś się
jakiś nie udał. Jeżeli przestrzega się kilku zasad, to sukces
mamy murowany.
Pamiętajcie o tym by składniki miały
tę samą temperaturę. Nie miksujcie sera zbyt długo bo się
rozwodni. I pieczcie w niezbyt gorącym piecu. Lepiej dłużej w
niższej temperaturze niż szybko w wyższej.
Na weekend życzę wszystkim realnych
planów, dużo słońca, wolności wyboru i smacznego.
Sobie życzę tylko słońca. Ono
załatwi resztę.
Uwielbiam morele!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
www.kornikwkuchni.blogspot.com
Ja również pozdrawiam i gratuluję pięknego bloga:))
UsuńRewelacyjny serniczek
OdpowiedzUsuń:)) Dziękuję
UsuńPięknie wygląda Twój serniczek :) Pozdrawiam i życzę dużo słoneczka :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i czekam na słonko:))
UsuńSerniczek obledny, oj zjadlaby,m bo wielbiam morele:)))a co wiezienia, to rozumiem,jednak mam nadzieję ze i sasiedzi i ich sprzęt i deszcz w koncu sobie pójdą, a Ty bedziesz w pełni wolna.Serdecznie Cię pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńNa razie błoto wygrywa. Ale idzie lato, więc nadzieja kiełkuje jak groszek cukrowy:)) Uściski
UsuńPysznie się prezentuje!
OdpowiedzUsuńI smakuje pięknie:))
UsuńAch, taki serniczek to moglabym jesc codziennie! I mysle, ze nawet wiezienie by mi oslodzil.
OdpowiedzUsuńHm, myślę, że w więzieniu każdy sernik byłby jak słoneczko:))
Usuń