Jeżeli chcesz rozbawić bogów,
opowiedz im o swoich planach.
Jakie to prawdziwe.
Jeśli chcecie posłuchać tej
historii, zapraszam, jeśli macie włączony piekarnik, przejdźcie
niżej, tam znajdziecie przepis na sernik.
Wszystkie poranki mam bardzo
precyzyjnie zaplanowane. Rzadko zdarza się, bym sobie zafundowała
długie poranne leniuchowanie latem. Po prostu szkoda mi czasu.
Jednak po iluś tygodniach spędzonych jak na obozie treningowym,
czasami zamarzy mi się słodkie nieróbstwo, czytanie w łóżku i
późne śniadanie.
Wczoraj wieczorem zrobiłam rachunek
sumienia i obiecałam sobie wolny piątek. Nigdzie nie jadę, donikąd
nie biegnę, nikogo nie spotykam. Mam wolne.
I całemu światu obwieściłam swoje
plany.
Zapomniałam, że słowo wypowiedziane
jest jak rzucone wyzwanie. Licho nie śpi.
No i zapomniałam, że moje plany mogą
kogoś bardzo ucieszyć.
Poranek miał nawet dobre rokowania.
Koszula nocna, mgła za oknem, niespiesznie wybierający się do
pracy MMŻ, nakarmione koty. Już, już widziałam jak wskakuję po
kołdrę, kiedy tylko MMŻ zniknie w białej mgle.
I w tym momencie wszystko się
posypało. A właściwie polało.
Najpierw usłyszałam całkiem niewinny
szum wody. Jako, że kuchnia jest miejscem, gdzie woda występuje
niejako naturalnie, nie zwróciłam na to uwagi.
Jednak po chwili zaświtało mi w
głowie, że przecież o tak wczesnej porze jedyny szum wody może
pochodzić z łazienki.
Równocześnie powietrze w kuchni swoją
przejrzystością zaczęło doganiać mgłę za oknem. No i zrobiło
się cieplej.
Szum, mgła, ciepło. Pierwsze
skojarzenie to sauna.
Hm, owszem, jest brana pod uwagę, ale
raczej od poniedziałku i zdecydowanie pod inną szerokością
geograficzną. Czyżbym miała projekcje i omamy? Aż tak bardzo się
identyfikuję z ukochanym, że konfabuluję sobie jego warunki
urlopowe?
Uczucie uczuciem, ale umiar mieć
trzeba.
Szum narastał a kuchnia stawała się
nieprzejrzysta.
Spod szafki zlewozywakowej wypłynęła
gorąca Niagara.
Jak nic wytrysnęły nam gorące źródła! Świat nie takie niespodzianki widział; w końcu w parku Yellowstone jest podobno schowany gejzer, od wybuchu którego zacznie się koniec świata.
Jak nic wytrysnęły nam gorące źródła! Świat nie takie niespodzianki widział; w końcu w parku Yellowstone jest podobno schowany gejzer, od wybuchu którego zacznie się koniec świata.
Najpierw próbowałam wywabić z
łazienki MMŻ. Potem ruszyłam przez kłęby pary do boju.
Zawór, gdzie jest zawór!?
Ludzie i stał się cud. Spośród
czterech różnych pokręteł, udało mi się za pierwszym razem
trafić na to, odpowiedzialne za katastrofę.
Szum ustał, mgła zaczęła opadać a
my staliśmy po kostki w gorącej wodzie.
Popatrzyłam na zegarek: 7.34.
Piękna pora, by złapać za ścierę i
zacząć odsuwać szafki kuchenne by pozbyć się powodzi.
Kiedy kurz (czytaj para wodna) bitewny
opadł przyszła pora na oszacowanie strat a przede wszystkim
znalezienie winnego.
Dziura w wężyku doprowadzającym
gorącą wodę była zbyt wymowna, żeby posądzać kogoś lub coś
innego.
Straty? Właściwie nie ma strat. Są
zyski, bo tak czystej podłogi w kuchni nie widziałam od dawna.
Jedyna niedogodność to brak ciepłej
wody. Na szczęście dziś jest ciepły, słoneczny dzień a
pojemniki z deszczówką nagrzewają się błyskawicznie. Będzie
pierwotnie i z dreszczykiem emocji. Zrzucanie szatek na tzw łonie
zawsze niesie w sobie pewien element ryzyka. Zauważy cię sąsiad
czy nie?
Jeśli zgłosi sprzeciw, zawsze mogę
skorzystać z jego łazienki.
I tak to zaczął się piątek.
Leniwie, z książką w ręce i późnym śniadaniem. Tylko to
ostatnie udało się w stu procentach.
Następnym razem, kiedy będę chciała
opowiedzieć o swoich planach, ugryzę się w język.
Teraz czas na osłodę. Sernik z czarną
porzeczką jest świetny. I pięknie wygląda.
Jak każdy sernik nie można go zepsuć
i robi się go szybko.
Sernik
z wirem z czarnej porzeczki
tortownica o średnicy 23 cm
spód sernika:
130 g ciastek oreo
25 g stopionego i wystudzonego masła
Miksujemy razem ciastka i masło. Masą
wykładamy spód formy. Schładzamy spód godzinę w lodówce.
Po tym czasie wyjmujemy spód z lodówki
i bardzo dokładnie owijamy formę folią aluminiową. Będziemy piec
ciasto w kąpieli wodnej.
masa serowa:
600 g serka kremowego np. Piątnica lub
serek śniadaniowy z Lidla
130 g cukru
4 jajka
otarta skórka z jednej cytryny
łyżeczka ekstraktu waniliowego
2 łyżki budyniu waniliowego
porzeczkowy wir:
2 szklanki czarnych porzeczek
4 łyżki cukru
Do rondelka wsypujemy obrane z szypułek
porzeczki. Odkładamy garść porzeczek. Resztę rozgniatamy i
wsypujemy cukier. Gotujemy porzeczki aż się rozpadną czyli około
5-7 minut.
Zdejmujemy porzeczki z ognia i
przecieramy przez sito.
Przygotowujemy masę serową.
Miksujemy krótko wszystkie składniki.
Tylko do ich połączenia. Wlewamy masę na ciasteczkowy spód.
Wtykamy do masy serowej porzeczki (te wcześniej odłożone). Na
górze masy serowej robimy kropki przecierem porzeczkowym i czubkiem
noża robimy esy floresy.
Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni. Do
blaszki wlewamy gorącą wodę. Do środka wkładamy owiniętą folią
formę z masą serową. Woda powinna sięgać do połowy formy.
Pieczemy ciasto około godziny.
Pozostawiamy w wyłączonym piekarniku
do wystygnięcia. Potem zdejmujemy folię z formy i schładzamy
sernik w lodówce.
Smacznego i wielu zrealizowanych planów
Piękny i na pewno pyszny:)
OdpowiedzUsuńWygląda obłędnie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post! https://jaglusia.wordpress.com/2016/07/29/migdalowe-ciasto-z-malinowym-dzemem-chia/
Sernik wyglada inspirujaco. Jeszcze ani jednego sernika nie zrobilam tego lata, wiec chyba czas najwyzszy!
OdpowiedzUsuńPlany niestety tak maja, ze jak sie je oglosi swiatu to tyle z nich bywa. Szczegolnie te plany najbardziej wyczekiwane. Ale Limonko - w tym tygodniu tez jest piatek :D
Znam to, oj znam... Zawsze przy takich okazjach powtarzam sobie, że "przynajmniej będzie co wnukom opowiadać"... ;)
OdpowiedzUsuńSernik obłędny! Aż ślinka cieknie :)