Sytuacja była dramatyczna. Stał
chwiejąc się z wyczerpania. Oczekiwanie i długi okres niejedzenia
były ponad jego możliwości. A czas płynął tak wolno. Co prawda
przez zaciemnione okna zaczęła się sączyć szarość, ale na
razie nic nie wskazywało na to, by jego sytuacja miała ulec
zmianie. Nikt, zupełnie nikt nie interesował się jego losem. A on
umierał. Z głodu.
Jak można być tak okrutnym i
skazywać go na takie męki.
Czasami miał nadzieję, ze jego
przeciągłe jęki skruszą mur ciszy i bezruchu. Jednak ciągle nic
się nie działo.
Nie miał już sił. Ich resztkę
zużył na beznadziejne wpatrywanie się ciemność.
Postanowił spróbować jeszcze raz.
Może jeśli skoczy na głowę, to ktoś w końcu zareaguje.
Skoczył i usłyszał, ze nareszcie
ktoś się obudził. Niestety tylko po to, by rzucić w niego
kolejnym przedmiotem.
To koniec. Usiadł i pogodził się
z losem. Skoro ich serca są z kamienia, to pierwszym na co natkną
się rankiem będą jego zwłoki.
Kilka minut później zadzwonił
budzik.
- O, Lolo, ty znów pilnujesz zegarka? Tak, tak, wiem. Pewnie umierasz z głodu? Jakżeby mogło być inaczej, skoro od kolacji minęło już z dziewięć godzin!
Wszystkie troski zmyły się w
jednej chwili. Długo wyczekiwany głos oznaczał, że za chwilę
rozlegnie się najukochańszy dźwięk: stukot miski o kamienny blat.
Jeszcze tylko zaszura szuflada a potem otworzą się niebiosa.
Zadarty ogon to wystarczający dowód na to, że śmierć głodowa
tym razem przeszła bokiem. Napełnianie michy to najważniejszy
moment dnia. Tylko potem znów widmo śmierci głodowej do
kolacji.... Och, ciężkie jest życie domowego pieszczocha!
Taki wpis do pamiętnika mógłby
codziennie robić mój kot.
Makowiec
jak najbardziej tradycyjny
spód:
forma 23 na 33 cm
1,5 szklanki mąki
100 g masła
1 jajko
2 łyżki cukru pudru
1 łyżka kwaśnej śmietany
1 łyżeczka proszku do pieczenia.
Wszystkie składniki utrzeć. Nie
przejmujcie się, że nie łączą się w całość. Tymi okruchami
wysypujemy formę i lekko przyciskamy je ręką. Wkładamy do
lodówki.
masa makowa:
700 g mielonego maku
pół litra mleka
3 łyżki cukru
3 łyżki miodu
pół szklanki rodzynków
pół szklanki płatków migdałowych
2 łyżki kandyzowanej skórki
pomarańczowej
4 jajka
1 łyżka płynnego masła
kruszonka:
pół kostki zimnego masła
1 szklanka mąki
4 łyżki drobnego cukru
Zalewamy mak wrzącym mlekiem i
dokładnie mieszamy. Dodajemy, miód, i masło i znów mieszamy.
Dorzucamy rodzynki, skórkę
pomarańczową i migdały. Mieszamy. Ubijamy żółtka z cukrem na
jasny krem i dodajemy do maku.
Ubijamy białka na sztywno i delikatnie
łączymy z masą makową.
Masę wykładamy na kruchy spód,
wyjęty z lodówki.
Palcami rozcieramy składniki kruszonki
i posypujemy masę makową.
Piekarnik rozgrzewamy do 185 stopni i
pieczemy makowiec 50 minut.
Po upieczeniu zostawiamy by wystygł w
piekarniku.
Posypujemy cukrem pudrem.
Byłam pewna, że makowiec nie leży w
kręgu kocich zainteresowań. Myliłam się. Jeżeli do kolacji
zostało jeszcze półtorej godziny, to nawet makowiec może uratować
kocie życie.
Smacznego
coś dla mnie, uwielbiam makowce wszelakie:)
OdpowiedzUsuńAle apetycznie u Ciebie, jak zawsze, a kot....oj cięzkie życie pieszczocha, pj cięzkie:)))ściskam cieplo:))))
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, że moja psa podobne zapiski mogłaby prowadzić ;) Na kawałek sera rzuca się, jakby miesiącami nic nie jadła... Co sobie ludzie o tym myślą - nie wiem.
OdpowiedzUsuńTwój kot jada makowce, psa mojej Mamy, w desperacji, nawet banany... Może to wegetarianie, czy coś...?
Ciacho wygląda wspaniale :)
Na początku myślałam, że to twój mąż tak się skręca :-D
OdpowiedzUsuńMoje koty nie jadały w ogóle nic oprócz mięsa, ale kot Cioci w Bandrowie był WEGETARIANINEM!
Makowiec super. A koty... tak co rano granica smierci glodowej. Wieczorem po pracy... to samo. Ale miska z suchymi kulkami stoi caly dzien nietknieta ;)
OdpowiedzUsuńJejku Limonko, powinnaś książki pisać! Tak miło czyta się Twoje posty, że czasami żałuję, że to już koniec :) A za makowca mój mąż oddałby co tylko zechcesz (pewnie nawet i mnie:P).
OdpowiedzUsuńIle maku! Zdecydowanie coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuń