Świat zniknął. Wczoraj po południu
jeszcze istniał w całej swej brudnej okazałości. Wieczorem został
przysypany solą i prezentował się nieco estetyczniej. Dziś rano
zniknął. Schował się pod puchem.
Nie powiem, żeby mnie to nie
zachwyciło. Lubię estetyczne doznania.
Z drugiej strony zniknięty świat
oznacza szukanie samochodu, odśnieżanie znalezionego samochodu,
śliskość, mokrość, zmarznięte dłonie i mokre buty.
Czyli raczej ohyda.
Na razie jednak cieszę się widokiem
za oknem i światłem. Nareszcie zrobiło się jaśniej. Przez chwilę
wróciła nadzieja, że jednak istnieją pory dnia. Do wczoraj ciągle
był wczesny zimowy wieczór.
Nie muszę wychodzić, bo pierwsze
niedziela a po drugie zaziębienie. MMŻ dzielnie brnie przez śniegi
w kierunku apteki i cytryn. Wyruszył po ratunek dla mnie.
Trzymałam katar na bezpieczną
odległość ale w końcu poległam. Mam weekend na chorowanie. Lekko
tupie mi w głowie i nie rozstaję się z pudełkiem chusteczek ale
katar to nie koniec świata.
Do jutra mam plan wrócić do normy.
Niestety zaziębienie idzie w parze z
średnim entuzjazmem do jedzenia. Szkoda, bo upiekłam ciasto i nawet
nie chce mi się spojrzeć w jego kierunku.
Ciasto wygląda jak ilustracja widoku
za oknem.
Mogę jedynie polegać na słowie MMŻ,
który już został jego fanem .
Przepis znalazłam na Moich Wypiekach i
gorąco polecam wszystkim lubiącym ciasta lekkie, puszyste i dobrze
wyglądające.
Ciasto z musem Baileys
i kremem śmietanowym (forma prostokątna 20 x 30
)
Ciasto kakaowe:
1/3 szklanki oleju roślinnego
1/3 szklanki cukru
1/4 szklanki mleka
2 łyżki kakao
Podgrzewamy wszystkie składniki do
rozpuszczenia się cukru. Odstawiamy do wystygnięcia.
Potem dodajemy:
2/3 szklanki mąki
1/4 szklanki cukru pudru
2 jajka
1 łyżeczka proszku do pieczenia
Białka ubijamy na sztywno i
dosypujemy, miksując, cukier. Potem dodajemy, miksując, żółtka.
Wyłączamy mikser i za pomocą łyżki
lub łopatki łączymy masę jajeczną z wcześniej rozpuszczoną i
wystudzoną masą kakaową. Mieszamy delikatnie a na koniec
dosypujemy mąkę zmieszaną z proszkiem do pieczenia.
Blaszkę wykładamy papierem a
piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni. Wylewamy ciasto na blaszkę,
wyrównujemy powierzchnię i pieczemy 30 minut.
Mus z Baileysem:
400 ml kremówki
1 szklanka likieru
Baileys
100 g gorzkiej
czekolady
4 łyżki cukru
pudru
3 łyżeczki
żelatyny
Zaczynamy od
podgrzania kremówki. Kiedy jest już gorąca, zdejmujemy ją z ognia
i dodajemy do niej połamaną czekoladę i cukier puder. Mieszamy do
rozpuszczenia się czekolady. Przykrywamy powierzchnię masy
czekoladowej folią do żywności (nie zrobi się kożuch) i
studzimy. Potem wkładamy do lodówki najlepiej na całą noc.
Następnego dnia
ubijamy masę mikserem na puszysty krem. W miseczce mieszamy połowę
Baileysa z żelatyną i odstawiamy na kwadrans. Na garnek z gotującą
się wodą stawiamy miseczkę z żelatyną i likierem i mieszamy do
rozpuszczenia się żelatyny. Zdejmujemy miskę z garnka i studzimy
jej zawartość. Wlewamy resztę Baileysa.
Wystudzoną
żelatynę wlewamy cienką strużką do kremu czekoladowego i
delikatnie mieszamy.
Krem śmietankowy:
250 g mascarpone
400 ml kremówki
2 łyżki cukru
pudru
1 łyżeczka
esencji waniliowej
Pamiętajmy by
składniki były w tej samej temperaturze.
Ubijamy kremówkę
i mascarpone. Do tego ostatniego dodajemy cukier i wanilię. Łączymy
śmietanę z serkiem i delikatnie mieszamy.
Czas na
poskładanie wszystkiego w apetyczne ciasto.
Ciasto kakaowe
przekroiłam na pół, bo na mój gust wyrosło za wysokie. Jeżeli
lubicie dużo ciasta w cieście, to nie przejmujcie się jego
wysokością.
Nasączyłam
również ciasto ponczem z whisky bo lubię jak jest wilgotno.
Poncz z whisky:
pół szklanki
przegotowanej i wystudzonej wody
2 łyżeczki cukru
3 łyżki whisky
Na nasączone
ponczem ciasto wykładamy mus z Baileysem. Wkładamy na 15 minut do
lodówki a potem wykładamy krem śmietanowy.
Wyrównanie
powierzchni kremu śmietanowego nigdy mi nie wychodzi idealnie więc
tym razem zamaskowałam swoją nieudolność łopatką z zębami. Ona
zrobiła piękne fale na kremie.
W przepisie
źródłowym na Moich Wypiekach ciasto na koniec jest przykryte
pokruszoną bezą.
Nie piekłam bezy,
bo spędzenie kolejnego dnia na pieczeniu jednego ciasta wydawało mi
się niemoralne. Bezy kupiłam i nie mam wyrzutów sumienia.
Jeżeli jednak nie
mieści wam się w głowie kupna beza, zawsze możecie ją zrobić
własnoręcznie
Dla smaku nie ma
to zasadniczo znaczenia.
Ciasto jest
zrobione z niewielką ilością cukru i beza jako uwieńczenie dobrze
się tu sprawdza. A po drugie wprowadza element dramatyczny w postaci
chrupkości.
Dobre, niedzielne
ciasto, pięknie korespondujące z tym, co za oknem.
Udanej niedzieli i
smacznego
Serdecznie zapraszam do udziału w konkursie. :) Do wygrania jest zestaw dowolnie wybranych przypraw dobrej jakości! By wziąć udział w konkursie wystarczy przesłać przepis na danie mięsne (szczegóły w linku). Są trzy miejsca, trzy nagrody, jest o co walczyć!
OdpowiedzUsuńhttp://szefowa-kuchni.blogspot.com/2015/01/konkurs-wygraj-zestaw-wybranych-przez.html
Dziękuję:)
UsuńTo ja do Twoich wiernych fanów też się zaliczam Limonko od ho ho ho i trochę.Po ulach i czerwonej porzeczkowo-cytrynowej miksturze ślad pozostał nikły. A Twoja dzisiejsza propozycja, niezwykle smakowita ...i u mnie idealnie komponuje się z krajobrazem zza okna:)Ściskam serdecznie i pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie...śnieg pada i pada. A ciastko na pocieszenie:))
UsuńO, wlasnie sie zastanawialam jakie zrobic nastepne ciasto. Chyba takie sniegowe jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuńJak się nie ma śniegu to musi wystarczyć śniegowe ciastko:))
UsuńCiekawe :) Z moim ukochanym likierem :)
OdpowiedzUsuńTu mamy dylemat: wypić czy dodać do ciasta:))
UsuńSzybkiego powrotu do zdrowia (o ile jeszcze to nie nastąpiło) życzę :)
OdpowiedzUsuńMój świat był zniknięty, ale znów się pojawił w całej swej pluchowej okazałości... Ale przynajmniej słonko świeci, o.
Ciacho wygląda bosko, takie kremowe pyszności... Zjadłabym :)
Mój ciągle zniknięty. A słonko...a co to jest słonko?
UsuńPada i pada i przestać nie może.
Chyba zjem kolejny kawałek:)))