Po co ja tę kaczkę kupiłam? Mało
mam roboty z tzw tradycją?
Na rozum mi padło czy co?
Leży biedula w lodówce a ja coraz
bardziej nerwowo zerkam na mak, bo to jego pora właśnie nadchodzi.
Żeby zrobić miejsce w chłodzie, musiałam pozbyć się drobiu.
Najlepiej byłoby ją zamoczyć w soku
pomarańczowym i ze trzy obiady miałbym z głowy. Tak, ten pomysł
był świetny w każdym innym momencie roku, tylko nie przed Bożym
Narodzeniem.
Stałam z nożem nad ofiarą i
przypomniałam sobie, że gdzieś czytałam o rillettes z kaczki.
Właściwie mogłaby to być alternatywa dla nieśmiertelnego
pasztetu.
Bierzemy się do roboty. Z jednej
kaczki zrobiłam gar zupy pho (w końcu od czego są skrzydła, i
cała koścista reszta?), upiekłam jedną pierś jako dodatek do
sałatki a udka i jedna pierś posłużyły jako baza do rillettes.
Potrzebowałam jeszcze tłuszczu (i to
dużo) bo kwint esencja tego dania polega na gotowaniu w tłuszczu. Z
listopadowej przygody z gęsią został mi spory słoik wytopionego
tłuszczu z gęsi. Wiedziałam, że gdzieś na świecie istnieje
sposób na bardziej wyrafinowane jego spożytkowanie niż tylko
dodatek do ziemniaków.
Wczoraj polecałam wam ciasteczka z
bakaliowym nadzieniem jako prezent. Dziś sugeruję, żeby pięknie
opakowany słoik z kaczym środkiem podarować np. zaprzyjaźnionemu
drwalowi. Ilość kalorii i cholesterolu w słoiku może bezkarnie
skonsumować tylko on lub wielorybnik. Jeśli jakiegoś znacie, to
przerabiajcie kaczkę bez wahania.
Tylko zostawcie sobie słoiczek, bo ta
bomba żywieniowa jest warta grzechu.
Rok się kończy i niedługo złożymy
sobie nowe postanowienia, więc jeszcze możemy na rachunek tego
upływającego nieco pogrzeszyć. Czemu nie odrobiną rillettes z
kaczki?
Nie będziecie wiedzieli jakie to
dobre, jeśli nie spróbujecie.
Rillettes
z kaczki
2 kacze udka plus jedna pierś
1 łyżeczka ziaren jałowca
1 łyżeczka ziaren pieprzu
4 goździki
1 liść laurowy
pół łyżeczki tymianku
pół łyżeczki rozmarynu
1 łyżeczka soli
oraz
1 liść laurowy
kilka całych ziaren jałowca
cała główka czosnki przekrojona w
poprzek
tłuszcz z gęsi, kaczki lub
ostatecznie olej. Tłuszczu musi być dużo, ponieważ powinien
przykryć całe mięso.
Ucieramy w moździerzu przyprawy i
wcieramy w umyte i osuszone części kaczki. Wkładamy do miski,
przykrywamy i odstawiamy do lodówki na 24 godziny.
Następnego dnia rozgrzewamy piekarnik
do 110 stopni.
Do naczynie żaroodpornego lub
żeliwnego garnka wkładamy kawałki kaczki, przyprawy i czosnek.
Zalewamy kaczkę tłuszczem,
przykrywamy pokrywką i wkładamy do piekarnika. Pieczemy 2 godziny,
po czym sprawdzamy miękkość mięsa. Moja kaczka potrzebowała
jeszcze pół godziny by osiągnąć stan odchodzenia mięsa od
kości. Bądźcie bardzo ostrożni przy tych czynnościach. Garnek
jest gorący, a przed świętami kontuzja jest ostatnim, co
chcielibyście sobie zafundować.
Upieczoną kaczkę zostawiamy do
wystygnięcia.
Schłodzone mięso wyjmujemy i rwiemy
na paski. Wyłuskujemy upieczony z mięsem czosnek.
Przecedzamy i podgrzewamy tłuszcz, w
którym piekła się kaczka. Bardzo gorącym zalewamy paski mięsa.
Możemy to zrobić używając słoika (wtedy będzie akurat na
prezent) lub miseczki. Na górę kładziemy liść laurowy,
przykrywamy i wstawiamy do lodówki.
Po świątecznej obfitości ryb, może
znajdzie się ktoś, kto z radością zje grzankę z rilette i
plastrem ogórka kiszonego. Niekoniecznie drwal:)
Smacznego
To danie mnie jednak przerasta. Wykonanie takiej ilości roboty, w czasie gdy wataha Jarzębiaka dyszy ci w kark jest niemożliwe w mojej chałupie :-D
OdpowiedzUsuń