Nalewka jeszcze nie gotowa, kartony
jeszcze nie spakowane, łóżko jeszcze nie dojechało, firan jeszcze
nie kupiłam, bateria w łazience jeszcze nie podłączona, dom po
lasem jeszcze nie zamknięty.
Tych „jeszcze” nazbierało się tak
dużo, że najchętniej chciałbym być strusiem. Wtedy schowałbym
głowę w piasek i czekała aż słowo „jeszcze” zamieni się w
„już”.
Szkoda, że w naiwności swojej
człowiek wierzy w siły nadprzyrodzone, krasnoludki, uczynne elfy i
dobre wróżki.
Co prawda fakt ten ma miejsce tylko we
wczesnym dzieciństwie i do momentu, aż starszy brat nie uświadomił
małolata, że św. Mikołaj to sąsiad Zenek ale i tak szkoda.
Może gdyby od kołyski wpajano nam, że
cała ta bajkowość to ściema, to dziś łatwiej byłoby się
uporać z rzeczywistością.
Nie ma co liczyć na czarodziejską
różdżkę, tylko zakasać rękawy i wyjąć głowę z piaskownicy.
Najlepiej po kolei odhaczać zadania.
Ale jak to zrobić, kiedy za progiem
jesień taka piękna?
Jeśli chcecie pokazać komuś idealny
wzór polskiej złotej jesieni, zabierzcie go rankiem za miasto.
Tylko nie planujcie na później
przeprowadzki czy kafelkowania łazienki.
To bardzo nie mobilizujący obrazek. To
refleksyjny obrazek.
Ja dziś zostawiłam wszystkie
„jeszcze” w mieście, zamknięte na cztery spusty w opustoszałym
mieszkaniu i wkroczyłam w mgły, poranny szron na trawie i zaspane
słońce.
Niczego nie żałuję i nie gnębią
mnie wyrzuty sumienia. To, co zafundował weekend lepiej zadziałało
niż tony leków poprawiających nastrój.
Pal licho zaległości. Dziś nie mają
znaczenia. Dziś zrywam ociężałe od soku kiście owoców czarnego
bzu. Będzie nalewka palce lizać.
Nie mam obaw o zdrowie, bo o tej porze
czarny bez jest samym dobrem. Nie ma na nim już ani jednego
niedojrzałego ziarenka. Jest idealnie czarny i soczysty.
Zerkam też na jarzębinę, ale ona
musi zdrowo przemarznąć, by stać się przedmiotem mojego
pożądania.
Robiliście już nalewkę z owoców
czarnego bzu? Ja też nie. To mój debiut.
Nalewka z owoców czarnego bzu
1 kg kiści owoców czarnego bzu
0,5 litra wódki
1 szklanka spirytusu
pół szklanki wody
3/4 szklanki cukru
1 laska wanilii
1 dwulitrowy słoik
Kiście czarnego bzu otrząsamy z
ewentualnych mieszkańców. Obrywamy kuleczki z gałązek. O tej
porze roku nie będzie z tym najmniejszych problemów, bo kuleczki
same spadają.
Wsypujemy owoce do garnka i zasypujemy
cukrem. Wlewamy wodę i stawiamy na ogniu.
Owoce puszczą sok. Gotujemy syrop
bzowy 10 minut i przecedzamy na sicie. Wrzucamy do niego przekrojoną
laskę wanilii.
Studzimy syrop i wlewamy do czystego
słoika.
W osobnym naczyniu mieszamy wódkę ze
spirytusem.
Do wystudzonego syropu powoli wlewamy
alkohol. Mieszamy. Zamykamy słoik w wstawiamy na minimum miesiąc w
ciemne miejsce.
Po miesiącu możemy zlać nalewkę do
butelek.
Płyn, który rozlałam przed chwilką
jest gęsty, bardzo intensywny w smaku i ma przepiękny kolor.
Myślę, że czas będzie teraz działał
na jego korzyść.
Dajcie się skusić...zarówno na
jesienną wycieczkę, jak i na zrobienie tej nalewki. Za każdym
razem kiedy będziecie ją wyjmować z szafki, przypomnicie sobie jak
pięknie może być w życiu.
Smacznego
witam Limonko nalewka palce lizać chętnie bym z Tobą usiadła do tej naleweczki obojętne czy w słońcu ,czy w deszczu ,pozdrawiam goraco
OdpowiedzUsuńŚwietnie jest ten artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
OdpowiedzUsuń