Kto nie marzył o wakacjach w Toskanii?
A kto by pomyślał, że to marzenie
może się spełnić.
Od tygodnia mamy nad sobą niebo
toskańskie. W pierwszych dniach byłam zachwycona. Nareszcie jest
tak jak lubię....gorąco.
Dziś w nocy pomyślałam po raz
pierwszy, że chyba tęsknię za deszczem.
Toskania tym różni się od nie
Toskanii, że zdarza się czasowo i jest symbolem dolce far niente.
Różni się basenem na wyciągnięcie
ręki, zimnym prosecco postawionym na brzegu i późnymi kolacjami w
jakiejś trattoria.
Gorący piec, codzienne obowiązki,
rozgrzane do niemożliwości miasto i spalona słońcem wieś nijak
się mają do idyllicznych toskańskich wakacji.
Trawa pod stopami chrzęści
nieprzyjemnie i przypomina krajobraz po katastrofie klimatycznej.
Zaczynam wprowadzać w życie zasady
toskańskie. Wraz z pojawieniem się słońca zamykam okna, zaciągam
zasłony i przechodzę na oszczędny tryb poruszania się.
Na wsi rano sprawdzam poidełka dla
ptaków i stan wilgoci w moich dyniach. W mieście opracowuję plan
jak najkrótszego przebywania na otwartej przestrzeni i umawiam się
na krótkie randki z zimnym prysznicem.
Podejrzewam, że w weekend
najpopularniejszym miejscem w mieście były hipermarkety i ich boska
klimatyzacja.
Niedzielę spędzamy na leżąco
starając się jak najmniej poruszać. Na podłodze leżą rozłożone
jak dywaniki nasze koty. Wychodzą tylko w nocy.
Nikt nie marudzi, że jest głodny i
kiedy będzie obiad.
Lód, mrożona kawa, dużo zimnej wody
mineralnej i lemoniada to podstawa naszej diety.
Gdyby mi ktoś kiedyś powiedział, że
będę tęsknić na chłodem, to bym go wyśmiała.
Przede mną tydzień w mieście, więc
toskańskie wakacje nad basenem będą mi się wydawać raczej
fatamorganą niż rzeczywistością.
Ale pomarzyć można, zwłaszcza z tak
modną w tym sezonie zimną lemoniadą arbuzową.
Lemoniada arbuzowa
pół dojrzałego (czyli bardzo
czerwonego arbuza)
sok z jednej cytryny
sok z jednej limonki
garść malin
4 łyżki cukru rozpuszczone w 1
szklance wody
liście mięty lub melisy (jeśli ktoś
lubi)
woda mineralna (gazowana lub nie)*
Arbuz obieramy ze skórki i czyścimy z
grubsza z pestek. Kroimy na kawałki i wrzucamy do blendera. Dolewamy
sok z cytryny i limonki. Wrzucamy maliny. Dodajemy syrop cukrowy.
Miksujemy. Przelewamy przez sito.
Dolewamy tyle wody by nam smakowało.
Wkładamy do lodówki i dobrze
schładzamy.
Podajemy z kostkami lodu i liściem np.
melisy.
P.S.
Możemy użyć gazowanej wody
mineralnej smakowej np. malinowej lub cytrynowej. Wtedy nie słodzimy
lemoniady syropem cukrowym, ponieważ woda jest lekko słodka.
Każda lemoniada jest lekiem prawie
doskonałym na toskańskie upały. Choć myślę, że schłodzone
prosecco jest niezastąpione...przy basenie, oczywiście.
Smacznego
Limonko, Twoja lemoniada to strzał w 10, przy toskańskiej pogodzie każda kropelka tego magicznego napoju to wybawienie.Pozdrawiam Cię serdecznie :))))
OdpowiedzUsuńTak, arbuzada (to sie chyba tak nie nazywa, ale powinno) na pewno jest en vouge tego lata. Toskania jest zawsze en vouge chociaz w miescie, kiedy nie mozna sobie pozwolic na dolce far niente, upaly sa wyzwaniem!
OdpowiedzUsuń