Nareszcie można bez obaw napawać się smakiem ośmiornicy. Na szczęście przycichły wszelkie polityczne afery nasłuchowe czy podsłuchowe a najwięcej straciły na nich niczemu nie winne morskie stworzenia.
Kupowanie ośmiornicy jeszcze niedawno
trąciło prowokacją.
Nie wiem czy to wina złej prasy czy
raczej obaw przed mało znanym, ale do dziś leżą sobie tacki z
mackowatymi potworami w chłodniach większości sklepów, a ich cena
jest nieprzyzwoicie niska.
Za każdym razem, kiedy sięgam po
jeden egzemplarz, zza pleców słyszę pytanie: - „pani to będzie
jadła?”
- Nie, umówię się za nią na
partyjkę skrable.
Jasne, że będę jadła. Nie tylko ja
ale i cała reszta siedzących przy stole.
Rzadko zdarza się składnik, który
wymaga tak mało zachodu a tak dobrze smakuje.
W przyrządzaniu ośmiornicy rządzi
zasada: im mniej składników, tym lepiej.
Potrzebna nam jest główna bohaterka
czyli ośmiornica, wino, liść laurowy, cebula i czosnek.
Niewiele, prawda?
Można ją zrobić dużo wcześniej i
potem zjeść w aromatycznym sosie na zimno.
Kiedy jeszcze trwają wakacje, a urlop
pozostaje tylko w sferze marzeń, można dzięki kulinarnej sztuczce
choć na moment przenieść się na południe Europy. Na dodatek
świeci słońce i jeszcze żyjemy upałami.
Schodźmy butelkę białego wina,
nakryjmy stół niebieskim obrusem, zaprośmy przyjaciół i za
sprawą jednego morskiego stwora zróbmy sobie małe greckie wakacje.
Tak na marginesie, zastanawialiście
się ile jest słów, które mogą kryć wielki potencjał
podtekstów. Aby daleko nie szukać: ośmiornica i Grecja....czy
tylko mnie się wydaje, czy zapachniało tabloidem.
Ośmiornica w kremowym sosie z białego wina
1 tacka ośmiornicy mrożonej
(rozmrożona)
1 szklankę białego wytrawnego wina
2 liście laurowe
2 ząbki czosnku
1 cebula
sól, pieprz
zimne masło
>
Mrożona ośmiornica to połowa roboty.
Jeżeli zdobyliście świeżego potwora, to niestety przed wami walka
na pięści. W świeżej ośmiornicy musicie zmiękczyć włókna a
inaczej się tego nie da zrobić jak waląc nią o betonowe nadbrzeże
lub okładając ją tłuczkiem.
Jeżeli jesteście z gatunku
wrażliwszych, to po prostu kupcie mrożoną sztukę. Niska
temperatura wykona za was brudną robotę.
Oczyszczoną ośmiornicę wkładamy do
dużego gara i zalewamy wrzątkiem. Zostawiamy ją na trzy minuty i
wylewamy wodę.
Na patelni rozgrzewamy łyżkę oliwy i
łyżkę masła. Wrzucamy pokrojony czosnek i cebulę. Dorzucamy liść
laurowy i smażymy, mieszając, pięć minut.
Ośmiornicę kroimy na kawałki (ich
wielkość nie ma znaczenia) i dodajemy na patelnię z cebulą i
czosnkiem. Smażymy by woda, która wypłynęła z ośmiornicy
wyparowała i kiedy słyszymy pierwsze dźwięki skwierczenia
wlewamy, białe wino. Zagotowujemy. Dodajemy do smaku sól.
Przykrywamy garnek pokrywką,
zmniejszamy ogień.
Gotujemy ośmiornicę około godziny.
Musimy sprawdzać od czasu do czasu czy płyn nie wyparował z
garnka. Jeżeli jest go niepokojąco mało, dolewamy pół szklanki
wody.
Po około godzinie danie powinno być
prawie gotowe.
Perfekcyjnie zrobiona ośmiornica jest
tak miękka jak masełko. Widelec powinien się w nią zanurzyć z
rozkoszą.
Sosu powinno być niewiele. Gotową
ośmiornicę zdejmujemy z ognia i do garnka wrzucamy pół kostki
zimnego masła. Mieszamy aż się rozpuści. Zimne masło w
połączeniu z gorącym sosem sprawi pyszną niespodziankę. Dodajemy
soli (jeśli trzeba) i pieprzu.
Podajemy z chrupiącą bagietką i
białym chłodnym winem lub z risotto cytrynowym i oczywiście białym
winem.
Smacznego
Wspaniale napisane i sfotografowane. Przeczytałam z przyjemnością i oblizałam ekran :-)
OdpowiedzUsuńP.S. Do naszego gieesu jeszcze ośmiornica nie dotarła.
Cieszę się, że się podobało. Lepiej oblizywać talerze niż ekran;)
OdpowiedzUsuńP.S. Trzeba porzucić giees i zaopatrzyć się w najbliższym społemie:))