Jedna kawa, druga kawa, trzecia kawa.
Czy to pomoże? Czy zmusi moje powieki do bycia otwartymi? Czy
czwarta kawa zmyje ze mnie umysłową budyniowatość. Myśli
przedzierają się przez mgliste, lepkie zawiłości. Wiosna i
pozimowe zmęczenie powoduje, że zasypiam w połowie wypowiadanego
słowa. Mam wrażenie, że przyciąganie ziemskie uległo jakiejś
tajemniczej zmianie. Jest bardziej przyciągające. I przyciąga mnie
do pozycji horyzontalnej.
Najczęściej wypowiadanym do siebie
zdaniem jest: nie śpij!
Terapia kawą średnio działa.
Dziarskie spacery na świeżym powietrzu powodują, że po powrocie
do domu jestem senna jak mucha jesienią.
Drastycznych metod na razie unikam, ale
coraz częściej myślę o zimnym prysznicu. Tylko strach przed
katarem trzyma mnie z dala od biegunowych klimatów.
Moje całe „ja” nie nadąża za
czasem. Kiedy ciałem jestem już za progiem, duch jeszcze marudzi w
pościeli.
Jak ja tęsknię za synchronizacją.
Ciała z duchem, oczywiście.
Może ja mam coś z niedźwiedzia? One
też są budzone wiosennym zewem a potem długo marudzą.
Słońce trochę pomaga. Jest go coraz
więcej więc mam nadzieję, że moje baterie powoli osiągną
zadowalający poziom. Na razie tyle energii zużywa utrzymanie mnie w
pionie, że na wszelki wypadek się jednak położę.
A kiedy poczuję wiatr w żaglach
mojego umysłu i przezwyciężę kolejny kryzys „warto czy nie
warto”, powędruję do kuchni zrobię coś pysznego do jedzenia. Na
przykład to....rybaę w płatkach róży.
Ryba w płatkach róży
(wg Yotama Ottolenghi)
4 filety białej ryby (dorsz, tilapia,
sola lub wasza ulubiona)
marynata:
2 łyżki pasty harissa (przepis jak
zrobić własną tutaj)
pół łyżeczki soli
1 łyżeczka mielonego kminu rzymskiego
olej do smażenia
kilka łyżek mąki do panierowania
ryby
2 cebule pokrojone w plastry
oraz do sosu:
1/3 szklanki czerwonego octu winnego
3/4 szklanki wody
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka harissy
szczypta soli
1 łyżeczka miodu
1 łyżeczka wody różanej
1 łyżeczka mieszanki przypraw do kibby*
(niekoniecznie)
płatki róży do posypania
Mieszamy składniki marynaty i
smarujemy nią rybę. Wkładamy rybę do naczynia, przykrywamy folią
i chłodzimy w lodówce minimum godzinę.
Potem wyjmujemy rybę z lodówki i
obtaczamy w mące. Smażymy na średnio rozgrzanym oleju z obu stron
do zrumienienia.
Przekładamy usmażoną rybę na talerz
a na tę samą patelnię kładziemy cebulę i na małym ogniu
przysmażamy ją do momentu aż uzyska złoty kolor. Trwa to około 8
minut.
W miseczce mieszamy składniki sosu
oprócz miodu i wody różanej.
Wlewamy sos do rondelka i zagotowujemy
go. Gotujemy aż zmniejszy objętość o połowę. Wtedy dodajemy
miód i wodę różaną. Gotujemy jeszcze minutę.
Włączamy ogień pod patelnią z
cebulą. Na cebuli kładziemy rybę i polewamy całość sosem.
Zagotowujemy i posypujemy różanymi płatkami.
Podajemy np. z fioletowymi ziemniakami** lub kuskusem.
*przyprawa do kibby to mieszanka ziela angielskiego, czarnego pieprzu, pieprz cayenne, papryczki chilli, cynamon, goździki, kmin rzymski, gałka muszkatołowa, majeranek i płatki róży.
** o fioletowych ziemniakach wkrótce
Smacznego i nie przejmujcie się
weekendowym ochłodzeniem. Potem przyjdzie ocieplenie. Jak zawsze.
Nigdy bym nie pomyślała, że ryba może być romantyczna. A Twoja jest!
OdpowiedzUsuńDokładnie wiem, o czym piszesz. Ja też jestem jakaś taka... Niedorobiona... I ciężko coś na to poradzić...