Nie ma obaw. Dziś nie będzie niczego
pachnącego kolendrą, cynamonem czy kozieradką.
Nieco monotonnie się zrobiło bo hinduskie
dania pojawiają się jedno za drugim.
Co mnie wczoraj podkusiło, żeby brnąć w
masale i paneery? Szok spowodowany widokiem tego ostatniego, jak widać, miał
swoje konsekwencje.
Zamiast ubijać śmietanę i topić czekoladę
ja zapomniałam, że piątek ma swoje prawa. A prawem piątku jest oczekiwać
ciasta.
Ciężkie czasy nadeszły. Klasyk w postaci
"jak żyć panie Premierze" zawsze znajdzie zastosowanie. Jak tu
prowadzić ożywione życie towarzyskie kiedy wokół same rezygnacje, restrykcje
lub diety.
Ten nie je glutenu, tamta od marchewki
robi się pomarańczowa, jeszcze inna żywi się jedynie tęczą. Znam takich, którzy jedzą tylko potrawy w
kolorze lawendy. Niektórzy uciekają gdzie pieprz rośnie na sam dźwięk słowa
"orzechy".
Patrzę na stół z obłędem w oku. Dla kogo
krwiste tatary? lub soczyste udeczka? Kto będzie oblizywał paluszki po ociekających
tłuszczykiem żeberkach?
A ciasta? Te kremowe jak zapach lipca, te nasączone rumem jak Jack Sparrow. Oszaleję chyba.
Dla kogo gotować? Dla kogo piec?
Nawet upić się jest niełatwo bo czasy
wstrzemięźliwości nadeszły jak spełniona przepowiednia. Gdzie oko nie zawiesić
tam smoothie, spirulina, jarmuże i dietetyczna woda mineralna.
Jedzenie łagodzi obyczaje. Przecież
spotykać się trzeba. Przy stole. Jedząc i rozmawiając. Nie wyobrażam sobie
swobodnej rozmowy z kimś, kto traktuje stół jak pole minowe a w głowie ma
działający niczym perpetuum mobile przelicznik: galaretka - 170 kcal, cztery krewetki - 1,5 godziny na bieżni.
Urządzając domowy "paśnik" i
zapraszając gości pytam o ograniczenia i przeciwwskazania bo licho nie śpi.
Nawet nie zauważyłam kiedy wpadłam do tzw. mainstream'u. A jeszcze niedawno
nikt nie marudził kiedy na stole powszechnym aplauzem witana była sałatka
jarzynowa i miska podgrzanych frankfurterków.
Rano piję wodę z miodem i cytryną. Nie
jem mięsa (za często). Wodę piję tylko niegazowaną. Piekę chleb (ten zabójczy
gluten!). Kolor zielony nadaje ton moim posiłkom. Jeśli czekolada, to tylko
gorzka...i to raz w tygodniu.
I to ma być życie?! Panie Premierze, coś
mi się tu nie zgadza. Ktoś dał się zwariować. Czy my daliśmy się zwariować?
Ośmielę się wyrazić mały głos sprzeciwu.
Co złego jest w piątkowym cieście? Wiem, wiem, zabójcze kalorie, krwiożerczy
gluten, czyhający cholesterol i... cała fura zadowolenia, zmysłowej
przyjemności, może wspomnienie dzieciństwa.
Nie zawsze "twardym trza być".
Chwila z talerzykiem smakowitości jest jak rozpięcie ciasnego gorsetu.
Powoduje, że oddychamy swobodniej. Choć przez chwilę. Potem możemy wbiec na 10
piętro tanecznym krokiem w ramach zadanej sobie pokuty. Ale dopiero potem.
Na razie zróbmy ciasto. Na przekór
trendom, groźbom, modom i szaleństwu.
Ciasto
czekoladowe z figą i kawą
czekoladowe ciasto:
4 jajka
200 ml letniego mleka
170 ml oleju roślinnego
1 szklanka brązowego cukru
1/4 szklanki białego cukru
200 g mąki pszennej
4 łyżki kakao
pół łyżeczki sody oczyszczonej
1 i 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
krem kawowy
250 g mascarpone
500ml kremówki
3 łyżeczki kawy rozpuszczalnej w proszku
4 łyżki cukru pudru
Wszystkie składniki miksujemy razem aby
otrzymać gęsty kawowy krem (około 3 minut)
likier kahlua do nasączania lub filiżanka
espresso z cukrem
konfitura figowa do przełożenia
polewa czekoladowa:
100 g czekolady
150 ml kremówki
2 łyżeczki glukozy lub golden syrupu
Mocno podgrzewamy kremówkę. Zdejmujemy ją
z ognia i wrzucamy do niej połamaną czekoladę i golden syrup. Po 3 minutach
dokładnie mieszamy by otrzymać gładką czekoladową polewę.
Robimy ciasto:
Potrzebujemy dwóch misek: na składniki
suche i mokre. Nie potrzebujemy miksera. Wystarczy ręka i widelec.
W jednej misce mieszamy mleko, olej,
jajka, cukry.
W drugiej mieszamy wszystkie suche składniki.
Zawartość miski z suchymi składnikami
wsypujmy do drugiej miski. Mieszamy do wymieszania się składników. Widelec zupełnie
wystarczy.
Formę 40x24 wykładamy papierem do
pieczenia, samo dno. Przelewamy do niej ciasto. Pieczemy w temperaturze 170ºC
przez około 40 minut.
Upieczone, wyjmujemy z piekarnika i studzimy.
Wystudzone ciasto (najlepiej następnego
dnia) dzielimy na dwa blaty.
Najłatwiej zrobić to takim sprytnym urządzeniem do
krojenia tortu czyli mocno naprężoną linką między dwoma uchwytami.
Mnie zależało na wysokim cieście, więc
najpierw ciasto pokroiłam na dwie części a potem z nich zrobiłam po dwa blaty.
Tym sposobem miałam przed sobą cztery kwadratowe placki ciasta.
Każdy blat nasączamy likierem lub kawą i
smarujemy obficie konfiturą figową.
Na to szczodrze kładziemy krem kawowy.
Przykrywamy go kolejnym blatem i historia się powtarza: likier, krem, następny
blat.
Na samej górze powinien znaleźć się
ostatni blat, który przykryjemy czekoladową polewą. Najlepiej jeśli polewa jest
jeszcze nieco ciepła bo ładnie pokryje górę ciasta.
Wcześniej użytym do mieszania widelcem
możemy zrobić na polewie esy floresy.
Jeśli nie próbowaliście połączenia kawy z
figą, to zaręczam, że czeka was niespodzianka.
Może warto czasem zasady schować do
szafy? Szczególnie w przypadku czegoś słodkiego.
Smacznego
Wspaniałe smaki, aż ślinka leci:)
OdpowiedzUsuńEeee tam, przyjedź do mnie na wieś, to zobaczysz, że większość ludzi płynie co najwyżej w naszym potoku. "Miastowe" (a i to nie z naszego miasteczka powiatowego, no może z Rzeszowa czy Krosna) to pewnie cudują z jedzeniem, ale przeciętny Polak po prostu chce se pojeść. A gdyby mu pokazano takie ciasto, to by zakwiczał z radości i oskomy, jako i ja czynię!
OdpowiedzUsuńOch jakie ciasto. Ci co na diecie niech zaluja, bo ich ominie! Zycie sie ma jedno, i sorry, ale co to za zycie bez ciasta??
OdpowiedzUsuńWspaniale wygląda! ;) a co do diety to nie można wszystkiego sobie odmawiać i czasem można zjeść kawałeczek ;)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam https://bitasmietanka.blogspot.com/ ;)
Z przyjemnością zajrzę. Dziękuję za zaproszenie i odwiedziny:))
UsuńPięknie wygląda. Czym robisz ten wzorek na górze?
OdpowiedzUsuńPlastikową łopatką do ciasta. W sprzedaży są różnie karbowane i chyba służą do wyrównania boków tortu. Pozdrawiam
UsuńPyszności! Ślinka mi cieknie i z chęcią bym troszkę skosztował.
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo apetycznie. Na 100% wypróbuję. Czekam na kolejny świetny przepis :)
OdpowiedzUsuńŻeby była dieta najpierw MUSI być ciasto :) kaloryczne :) słodziutkie :) tłuściutkie :) i dużo :)
OdpowiedzUsuńSuperowy przepis. Na pewno wykorzystam :)
OdpowiedzUsuń