wtorek, 3 maja 2016

To, co w maju najlepsze, czyli paj ze szparagami i szczawikiem zajęczym




















Tych, którzy tu czasami zaglądają przepraszam za ociąganie. Wiem, że przerwy w pisaniu mam nieprzyzwoite, ale wiosna walnęła mnie swoim różowo zielonym młotkiem i do teraz nie mogę się pozbierać.
Nie wiem czy porządkować swoje najbliższe okolice, czy pędzić na tzw łono chłonąć cuda przyrody, czy po prostu poddać się wiosennemu otępieniu.
Wszystko najchętniej razem zrobiłabym. Niestety to możliwe by było tylko w przypadku rozszczepienia jaźni.
Na razie ogarnął mnie stan pośredni między otępieniem a cielęcym zachwytem.
Dom na końcu nareszcie otwarł swoje zakurzone do granic podwoje a ja, zamiast wymiatać z kątów pająki, błąkam się po lesie i szukam fiołków.
Pikanterii w tradycyjnych porządkach po zimie dodaje remont, który sobie zafundowałam na dobry początek.
Dziś już etap narzekania mam za sobą, bo jako tako ogarnęliśmy nasze włości. Do końca pozostało jeszcze kilka wiader wody i na bank uczulenie na kurz.
Najbardziej zadowolone z wolności są oczywiście kudłaci ale oni są pod lasem zadowoleni zawsze.
Maj ma to do siebie, że jest zwiastunem. Zwiastunem wszelkiego dobrego. Szparagi, bunc majowy, szczawik zajęczy, bratki do sałatki, truskawki w perspektywie.
Tyle tego dobra przed nami, że trudno znaleźć powód do narzekania. Wyjątek stanowią politycy, ale oni nie wiedzą, jaka jest pora roku. W ich kalendarzu są tylko sezony przedwyborcze i wyborcze. A te jak wiadomo są jałowe. Nic w nich nie kwitnie, nie owocuje i nie przynosi radości.
Gdybym była politykiem to albo miałabym permanentne zatwardzenie, albo palnęłabym sobie w łeb. W przypadku zatwardzenia (politycznego oczywiście) też bym sobie palnęła.
Porzucam te absolutnie niestrawne rozważania i wracam do tematów pysznych, pyszniejszych i najpyszniejszych.
Co jest najprzyjemniejsze w maju?
Miłość!
Zdecydowanie potwierdzam. Lecz z perspektywy lat twierdzę, że miłość jest najlepsza zawsze. I w maju, i grudniu, i lutym.
Słońce!
Powiem krótko: jak powyżej.
Wiosna!
O tak, ona w maju jest najlepsza. Gdybym mogła wybrać sobie dzień urodzin, byłby to 21 maj.
Szparagi!
Podpisuję się obiema rękami. Szparagi majowe to cud natury. Tęsknię za nimi całe 11 miesięcy w roku. Kiedy nadchodzi ich czas, stają się podstawowym składnikiem mojej diety. Chyba nie ma drugiego produktu, od którego byłabym tak uzależniona.
Wyobrażacie sobie? Jedenaście miesięcy na szparagowym głodzie?
Moją tęsknotę nieco koją późniejsze morele. I one w postaci konfitury są namiastką lata. Tutaj więc tęsknota nie jest tak ogromna.
Ale jak zapuszkować szparagi? Zamrozić? Fe! Gdzie ich majowa chrupkość?
Zawekować? Toż to błoto nawet nie stało obok szparagów. I gdzie podziała się zieleń?
Kupować sprowadzane?
Pomijając zupełne chorą cenę, nie mogłabym się opędzić od myśli w jakich tajemniczych warunkach chemicznych zmuszono szparagi do wystawienia łepków nad powierzchnię ziemi.
Dziękuję.
Pozostanę przy moim szparagowym amoku. Cały maj będę się nimi cieszyć a od czerwca zacznie się tęsknota.











Paj ze szparagami i szczawikiem zajęczym
prostokątna forma 24x16cm

opakowanie ciasta francuskiego
pęczek szparagów zielonych
miseczka szczawiku zajęczego (dostępny w lesie) lub szpinaku sparzonego wrzątkiem
miseczka ziemniaczanego puree
1 łyżka angielskiej musztardy lub gruboziarnistej
pół szklanki kremówki
pół szklanki startego cheddara
1 jajko
sól, pieprz do smaku

Szparagi łamiemy. To pozwoli nam oddzielić część zdrewniałą od niezdrewniałej. Zielone są o wiele lepsze pod tym względem od białych. Praktycznie cała łodyżka nadaje się do zjedzenia bez obierania.
Jeżeli jednak część szparagów zostanie, nie wyrzucajcie jej. Świetnie wykorzystamy ją do risotta, zupy lub sałatki.
Na odrobinie oleju krótko smażymy szparagi i odstawiamy na bok.

Puree ziemniaczane mieszamy dokładnie z musztardą angielską lub gruboziarnistą.
W miseczce mieszamy kremówkę z jajkiem. Dodajemy ser i pieprz. Na koniec mieszamy z szczawikiem lub szpinakiem. Kilka liści zostawiamy do dekoracji.
Piekarnik rozgrzewamy do 190 stopni.
Wyjmujemy ciasto francuskie z lodówki a potem z opakowania. Wycinamy kawałek odpowiedniej wielkości (patrz foremka). Końce ciasta niech zwisają na boki.
Dno smarujemy musztardą. Potem kładziemy warstwę puree. Na ziemniakach układamy szparagi. Na górę wlewamy śmietanę z jajkiem, serem i szczawikiem.
Zawijamy do środka zwisające końce ciasta.
Wkładamy formę do piekarnika i pieczemy pół godziny.
Po upieczeniu zostawmy tartę na kwadrans by nieco wystygła.
Potem posypujemy szczawikiem i podajemy z sałatką.








Smacznego

6 komentarzy:

  1. Jak dobrze, ze jestes, ze maj zaczynasz tak smakowitym i pieknym wpisem. Czekam na kolejny i zycze Ci wszystkiego dobrego i duzo, duzo slonca!!! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tobie Kasiu również słońca, radości i samych powodów do uśmiechu:))

      Usuń
  2. U mnie na kolacje tez dzisiaj szparagi i w planach mam jesc je przez caly miesiac CIAGLE!

    OdpowiedzUsuń
  3. Słońce, ciepło i bezchmurne niebo :) I rabarbar też jest w maju najlepszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, jakoś mnie te rabarbarowe badyle nie biorą;)

      Usuń