Nie macie ochoty zjeść wiosny? Po
zimie, kiedy jadalny na dworze jest tylko śnieg, wiosna aż kipi
obfitością.
Wyjście poza dom kończy się
przytarganiem naręczy liści, płatków i łodyg.
Wiosna jest smaczna. Chodzę po polach
i co chwila coś podjadam. Nie powiem, że znam się na otaczającej
mnie roślinności. Umiem odróżnić pokrzywę od fiołka i znajdę
wśród perzu swoją ulubioną macierzankę. Reszta zielonych badyli
jest testowana przeze mnie zmysłowo. Czyli widzę, zrywam, pocieram,
wącham, pakuję do dzioba. Potem albo pluję albo znajduję
zastosowanie.
Wczoraj użyłam szczawiku zajęczego
do tarty ze szparagami. Nazbierałam też fiołków ale one czekają
w lodówce na ekskluzywny deser weekendowy.
Dziś w oko wpadły mi mlecze.
Chociaż uczciwie mówiąc już kiedyś
zaliczyłam epizod z ich udziałem.
Moje Dzieci do dziś wspominają słodki
ulepek, który stworzyłam przy użyciu kosza mleczów i tony cukru.
W zamierzeniu planowałam syrop „cud świata” na dolegliwości
wszelakie.
Zapędziłam się w gotowaniu do tego
stopnia, że Dzieci na widok łyżeczki uciekały jak diabły przed
święconą wodą, bo mikstura była ohydna. Nigdy potem już nie
używałam mleczów, chyba tylko do wyplatania wianków.
Dziś te żółte słoneczka posłużyły
mi do dań też słodkich. Myślę jednak, że od nich nikt nie
będzie uciekał. Najpierw na obiad usmażyłam racuszki, a jako, że
mlecze wokół mnożą się jak pomysły na rozwiązanie problemów z
TK, upiekłam też ciasto. Ale o nim kiedy indziej.
Na razie opiszę racuszki, póki
jeszcze ciepłe.
Jogurtowe racuszki z płatkami mlecza
1 szklanka płatków mleczowych
200 ml jogurtu greckiego
pól szklanki mleka
2 jajka
1 szklanka mąki
pół łyżeczki sody
2 łyżki cukru
1 łyżeczka esencji waniliowej
olej do smażenia
miód akacjowy do polania i garstka
płatków do posypania
Najpierw wybieramy się na spacer za
miasto. Zabieramy ukochanego by prawił miłe słowa lub lub dziecię
by plotło wianki. Obie wersje jednocześnie są jak najbardziej
dopuszczalne.
Zaopatrujemy się w koszyczek by
nazbierać mleczów. Jeśli martwimy się brudnymi rękami(mlecze
puszczają mleczko, które z czystych rąk czyni brudne ręce)
zaopatrujemy się w rękawiczki.
Zbieramy mleczowe kwiatki z dala od
cywilizacji, rozkwitnięte i suche.
Po powrocie do domu rozdajemy nożyczki
i obcinamy płatki do miseczki.
W innej misce mieszamy wszystkie
składniki racuszków oprócz płatków. Zostawiamy ciasto na 10
minut a potem mieszamy z płatkami.
Rozgrzewamy na patelni 2 łyżki oleju
i na średnim ogniu smażymy racuszki.
Jeszcze ciepłe układamy w stosik na
talerzu, polewamy ciepłym miodem i posypujemy płatkami.
Czysta wiosna na stole.
Nawet ponurak się uśmiechnie.
Czego serdecznie wam życzę. I
smacznego.
Nie dosc, ze piekna, to jeszcze apetyczna ta nasza wiosna. Ale tylko u CIebie, bo u mnie, w moim miescie, nie pozwolilabym sobie na kosztowanie roslin..Oj nie..NIestety.Usciski dla Was!!
OdpowiedzUsuńNie, nie. Miejskich roślin nie wolno jeść pod żadnym pozorem. Chyba, że chce się potem świecić na fioletowo;))
UsuńPrzyznam, ze racuszki wygladaja apetycznie, ale czy wystarczajaco by zapomniec o mleczowej traumie z dziecinstwa? ;)
OdpowiedzUsuńWiosna jest NAJLEPSZA!
Traumy są po to by z nimi walczyć Ciasteczko! A mlecze mogą być zaskakujące:)
UsuńBardzo dobry jest krwawnik, taki troszkie pieprzny. No w końcu w maju można zaszaleć :-D A racuszki to ja bym se zrobiła z harajami na słono (na razie tylko sałatki i jajecznicę sobie zielonkami doprawiam). Pozdrowienia :-)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńCo to są "haraje"?:)) Nijak nie mogę ich sobie wykoncypować:)) Nawet przy pisaniu się pomyliłam;)
UsuńTeż mam ochotę zjeść wiosnę :)
OdpowiedzUsuńCudownie słoneczne danie :)
Jakiś czas temu miałam u siebie posty o mleczach, ale w dekoracji domowej i zastanawiałam się nad przepisem kulinarnym :) To teraz już wiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Cieszę się bardzo:)) i również pozdrawiam bardzo
Usuń