Czegoś mi brakuje. Coś
mi w codziennym majowym widoku zgrzyta. Jakoś tak nie majowo jest
dookoła.
I nagle przychodzi
olśnienie. Bzy nie kwitną! Gdzie są bzy?
Dookoła domu pod lasem
rosną bzowe zarośla. Maj to moment absolutnego pachnącego
szaleństwa. Jeśli do tego dodam konwaliowy zakątek schowany w
kącie sadu, to można sobie wyobrazić jak wieczorem cała ta
perfumeria pachnie. Poprawka: czas przeszły i na dodatek
niedokonany.
Od czasu kiedy
przyjeżdżamy do domu pod lasem tylko raz widok bzu wstrząsnął
mną do głębi. Wielkie bzowe drzewo pod samym domem rosnące nie
przetrwało potyczki z gęstym styczniowym śniegiem. Kilkanaście
lat temu widok tego starego powalonego olbrzyma był wstrząsający.
Na szczęście zdążył
on po okolicy rozsiać swoje dzieci i jakoś jego stratę
przebolałam.
Tym razem było inaczej.
Bzy rosły bez uszczerbku na zdrowiu. Pąki miały przepisowe.
Podglądałam te pąki przez dwa tygodnie ciesząc się, że już już
za chwilkę zakwitną.
I nie zauważyłam, że w
tym czasie nic w nich nie uległo zmianie. Zarówno ich wielkość,
jak i kolor tkwił na etapie wczesnego
maja.
Powodem był poranny
zabójca. Przymrozek. Minus siedem to nie są ulubione klimaty dla
czegokolwiek. No może pingwiny tańczą wtedy hula bo panuje
antarktyczne lato.
Wszystko co kwitło i
pączkowało zdechło, skurczyło się, zbrązowiało i odpadło.
Bzy trwały w swoim
zmumifikowaniu i skutecznie wprowadziły mnie w błąd.
Czy mogę oświadczyć, że
wiosna bez bzów się nie liczy? Widziałam, że nie wszystkie krzaki
zostały poddane hibernacji. Niektóre, w szczęśliwszych miejscach
mają się świetnie. Może ja mieszkam w jakiejś Narni? Może coś
nabroiłam i natura postanowiła się zemścić?
Do całości obrazu
wspomnę też, że do niekwitnących bzów dołączyły też jaśminy
(jeszcze im daleko do pory kwitnienia, ale sądząc po brązowych
kiściach nic się na nich pachnącego nie wykluje). Podejrzliwie
przyglądam się piwoniom i pogodziłam się, że w tym roku orzechów
nie będzie.
Oj, wiosno, wiosno. Nawet
ty nie masz litości. Czasy takie, że tylko natura daje jeszcze
nadzieję, na lepsze. A tu taki numer! Czy to aby nie prawda, że
kłopoty chodzą stadami?
Chociaż....trzęsienia
ziemi są nam oszczędzone, majątku wyprzedawać nie muszę by kupić
miejsce w jakiejś łupinie (póki co), nikt nie bombarduje mi domu,
mam co jeść i jestem zdrowa. Czy ja przypadkiem nie przesadzam?
Malinowy
mus z żelką z białej czekolady
biszkopt:
2 jajka
2 łyżki mąki pszennej
1 łyżka mąki
ziemniaczanej
szczypta soli
2 łyżki drobnego cukru
Ubijamy białka. Dodajemy
cukier i ubijamy jak bezę. Do ubijanych białek dodajemy żółtka
ze szczyptą soli.
Wyłączmy mikser i
przesiewamy mąki do jajecznej piany. Delikatnie łączymy.
Wylewamy do formy
wyłożonej papierem do pieczenia.
Pieczemy 1 180 stopniach
20 minut.
Wyjmujemy i studzimy.
Wystudzony biszkopt
odklejamy od papieru i ponownie spinamy obręczą formy.
malinowy mus:
400 g malin
250 ml kremówki
3 łyżeczki żelatyny
2 łyżki cukru
Podgrzewamy maliny z
cukrem. Żelatynę zalewamy odrobiną wody by napęczniała. Potem
stawiamy na garnku z gotującą się wodą by się rozpuściła.
Gorące maliny z cukrem
przecieramy przez sito i łączymy z płynną żelatyną.
Schładzamy. Ubijamy
kremówkę. Łączymy mus malinowy z obitą śmietaną i wykładamy
na biszkopt.
Wkładamy do lodówki by
mus stężał.
żelka z białej
czekolady:
100 g białej czekolady
150 ml kremówki
2 łyżeczki żelatyny
namoczonej w 50 ml wody
Podgrzewamy mocno (ale nie
gotujemy) kremówkę. Wrzucamy do niej połamaną czekoladę. Po
minucie mieszamy by czekolada się rozpuściła.
Żelatynę rozpuszczamy
jak wyżej i łączymy na gorąco z rozpuszczoną czekoladą.
Studzimy.
Wyjmujemy ciasto z lodówki
i polewamy białą żelką. Ponownie umieszczamy w lodówce.
Przed podaniem posypujemy
listkami mięty.
Smacznego i pamiętajcie jutro o Mamie.
Mniam!!, ale pyszności, oj, zjadłabym .Uściski dla Was!!
OdpowiedzUsuńOjej. Coz to za wiosna bez bzow. Jeszcze tylko nam brakuje lata bez truskawek (odpukac!) i wtedy mozemy 2017 tez odwolac, jak 2016. Dobrze, ze chociaz ciasta u Ciebie Limonko takie wiosenne i kolorowe!
OdpowiedzUsuńOdważnie wyglądający ten placek ;) Spróbuję zrobić!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Może odrobinę... Ale brak bzów to nie przelewki. U nas też w tym roku niespecjalnie pachniało, niestety...
OdpowiedzUsuńZa to deser prezentuje się wspaniale :)
Prosze podac wielkosc foremki.
OdpowiedzUsuńForemka ma 16 cm średnicy.Pozdrawiam:)
Usuń