niedziela, 11 grudnia 2016

Jak uniknąć przedświątecznej gorączki i tort kardamonowo gruszkowy z kremem z brązowego masłasła
















I znów to samo – chciałoby się powiedzieć. Idą święta. Czy jest jakakolwiek możliwość by jakoś sobie uatrakcyjnić przygotowania do świąt? By nie było jak zawsze...mycie okien, wymiatanie kątów, łowienie karpia, pranie kotów i noszenie siatek.
Ano moi kochani możliwości jest bez liku.
Można wszystkie te restrykcje sobie odpuścić. Zrobić listę i oddać ją do wykonania cudzymi rękami.
Można zapakować walizkę i oddalić się na z góry upatrzoną plażę. Wchodzi również w grę zignorowanie kłaków w kątach, brak karpia w wannie i zabłoconego dywanu w przedpokoju.
Z doświadczenia wiem, że święta są odporne na takie drobiazgi jak nie umyte okna. Z tak błahej przyczyny nie da ich odwołać. Okopały się, zakorzeniły do tego stopnia, że byle brud czy brak makowca ich nie ruszą.
Ja w tym roku postanowiłam zadziałać inaczej. Postanowiłam się uszkodzić. Na tyle skutecznie, że prace ręczne wszelakie nie leżą w granicach moich możliwości.
Po zeszłotygodniowych wzorcowych przygotowaniach do świąt czyli myciu, sprzątaniu, wieszaniu dekoracji, nadszedł piątek.
Powiesiłam ostatniego aniołka, zrobiłam krok do tyłu by napawać się sukcesem i w tym momencie skończyła się moja przedświąteczna gorączka. Chwilę się chwiałam, pomachałam rękami nieco rozpaczliwie i upadając miałam nadzieję, że biurko stoi nieco dalej i nie złamię sobie kręgosłupa. To raczej wyłączyłby mnie nie tylko z Bożego Narodzenia.
Reszta popołudnia upłynęła mi na użalaniu się nad sobą, traumatycznej wizycie na oddziale ortopedycznymi i unieruchomieniu lewej ręki.
Ktoś powie: wielkie mi rzeczy, lewa ręka. To niech spróbuje ubrać majtki jedną ręką. Ubrane na bakier dostarczają uczuć mało komfortowych.
Albo niech zje śniadanie w stroju nie nocnym, niech sobie pokroi chleb a potem go posmaruje.
Lub proszę by spróbował ujarzmić jakieś 60 cm włosów używając tylko jednej ręki.
Na razie moje życie opływa w troskę i pomoc w postaci MMŻ ale od jutra tak dobrze nie będzie.
Kto mi ubierze skarpetki?
Jak widzicie zerwałam w tym roku z rutyną i teraz pozostaje mi tylko czekać na rozwój wypadków. Gotowanie na razie odpada...chyba, że zrobię herbatę.
Przetrwam ten tydzień a potem zagonię do roboty tych, co to przyjadą tylko na chwilę.
Dobrze, że mam choć jedną rękę do stukania na klawiaturze.
Na razie korzystam z przepisu z zeszłego roku. Zdjęć, również, bo trzymanie aparatu jedną ręką jest niewykonalne. Sprawdziłam.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę mniej ciekawych przygotowań do świąt.




Tort kardamonowo gruszkowy z kremem z brązowego masła i czekoladową polewą
(wg Call me cupcake)

ciasto:
1,5 szklanki mąki
1 łyżeczka sody
0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
1 szklanka cukru
0,5 szklanki oleju roślinnego
1 jajko
1 żółtko
1/3 szklanki kwaśnej śmietany
1 łyżeczka cynamonu
0,5 łyżeczki kardamonu
0,5 łyżeczki soli
2 gruszki, obrane i pokrojone na małe kawałeczki

krem z brązowego masła:
225 g niesolonego masła
2/3 szklanki cukru
ćwierć łyżeczki kardamonu
szczypta soli
3 łyżki kremówki

polewa czekoladowa:
3 łyżki kremówki
1 łyżka masła
1 łyżka miodu
1 łyżka kakao
1 łyżka whisky
35 g połamanej gorzkiej czekolady

Zaczynamy od włączenia piekarnika i rozgrzania go do 175 stopni.
Następnie przygotowujemy 2 okrągłe formy o średnicy 15 cm. Wykładamy ich spód papierem do pieczenia.

Mąkę przesiewamy przez sito razem z proszkiem, sodą, kakao i przyprawami. Dodajemy cukier.
W drugiej misce mieszamy olej, jajko, żółtko i kwaśną śmietanę.
Dodajemy suche składniki i mieszamy.
Dorzucamy pokrojone gruszki i znów mieszamy.
Przekładamy ciasto do foremek i pieczemy 40 minut.
Studzimy i po 15 minutach wyjmujemy z foremek by całkiem wystygło.

Przygotowujemy krem z brązowego masła.
Jego powalający aromat już dawno zawrócił mi w głowie. Krem zrobiony z jego dodatkiem jest uzależniający.
Masło topimy w rondlu i gotujemy (jak w przypadku masła ghe) aż całe białko opadnie na dno. Po około 10 minutach masło powinno zacząć intensywnie pachnieć i zmieniać kolor na ciemnom miodowy. To odpowiedni moment by zdjąć garnek z pieca. Jeśli przegapimy tę chwilę, masło się spali.
Masło studzimy i wkładamy do lodówki na około godzinę. Nie ma być twarde tylko lekko stężałe, by dało się ubić jak zwykłe masło.
Lekko zastygłe masło ubijamy na puszysty krem. Dodajemy cukier puder i resztę składników. Chwilkę ubijamy.

Oba ciasta kroimy na dwa placki. Smarujemy kremem pierwszy placek. Kładziemy na nim drugi i znów smarujemy. Potem trzeci i czwarty. Resztą kremu smarujemy boki i wierzch ciasta.
Odkładamy ciasto do lodówki i przygotowujemy polewę.

Czas na polewę.
Wszystkie składniki oprócz czekolady i alkoholu umieszczamy w rondelku i lekko podgrzewamy aby się połączyły w jedwabisty sos.
Kiedy sos będzie gotowy dorzucamy czekoladę i wlewamy whisky. Mieszamy do rozpuszczenia się czekolady. Studzimy.

Wyjmujemy ciasto z lodówki i polewamy sosem czekoladowym. Kiedy nieco stężeje, dekorujemy gruszkami.

Wygląda pięknie, pachnie oszałamiająco i smakuje doskonale.

I tak po 7 godzinach ciężkiej pracy dwoma(!!!) palcami udało mi się doprowadzić pisanie do końca. Uf! Teraz muszę odpocząć.




Smacznego

5 komentarzy:

  1. NAPRAWDĘ złamałaś łapkę czy to jedno z twoich świetnych opowiadań? jeżeli tak, no to jakiś koszmar... ja mam taką fiksację, że nie chcę wręcz, żeby ktoś mi coś gotował na święta (bo Umiłowana Przywódczyni uważa, że wszystko robi najlepiej, tiaaa...). Jeżeli też tak masz, to bardzo gorąco współczuję, jeśli zaś potrafisz się wyluzować i niech tam Hurma i Czereda zrobi co może - to też współczuję, ale już nie rozpaczam. Łapka się zagoi :-) CaUski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naderwane ścięgna nieco lepiej wyglądają niż złamanie ale równie skutecznie utrudniają życie. Póki co, czekam aż ktoś (czytaj MMŻ) posmaruje mi chleb serkiem. Niestety też jestem z gatunku "ja sama" i pakowanie innych paluchów do garów znoszę z trudem. Czeka mnie więc próba cierpliwości. Bardzo ci dziękuję za wsparcie i zobaczymy co dalej;00

      Usuń
  2. Limonko polamana (a raczej naderwana), jeszcze tylko kilka dni cierpliwosci a potem Dzieci Ci wszystko zrobia. W koncu od tego sa! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Limonko kochana, ale Ci się przytrafiło:((( życzę dużo zdrowia i sił i odpoczywaj i niczym siè nie martw.Dzieci pomogą i MMŻ też.Uściski!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tort jest fantastyczny :)
    Mam nadzieję, że miałaś cudne Święta i już lepiej się czujesz :)
    Pamiętam, jak znajomy na rowerze złamał obie ręce. Zakładanie majtek bez rąk to dopiero wyczyn ;)

    OdpowiedzUsuń