Powoli mija listopad. Jakoś tak
niespostrzeżenie. Bez huraganów, żabich deszczów, pogodowych
końców świata. Jakby chciał nam oszczędzić dodatkowych
problemów. Jakby się nad nami ulitował i przymknął oko na porę
roku.
Na osłodę wszystkiego co
niewiarygodne na świecie, obdarzył nas piękną, zupełnie nie
listopadową pogodą. Pogłaskał nas po główkach całkiem nie
jesiennym słońcem.
Nie wiem czy to tylko zmyłka przed
tym, co nam natura zgotuje ale póki co, cieszę się ciepłem.
Koty nasze co prawda są zaprzeczeniem
moich pobożnych życzeń o lekkiej zimie, bo wyglądają jakby
nadchodziła epoka lodowcowa. Furta jest zdecydowanie więcej niż
kociej treści. Sugerując się znakami na niebie i ziemi, czeka nas
mroźny armagedon.
Ale na razie półbuciki, lekkie palto
i spacery nieśpieszne. Mimowolnie rozglądam się za kiełkującą
zielonością.
Gdzieś tam, na horyzoncie majaczy
malutka chmurka pobłyskująca na zielono i czerwono. Czasami
przemknie myśl o facecie z siwą brodą. Nadchodzące B.N. mruga
brokatowym okiem z co drugiej wystawy.
Zamieszał mi listopad w głowie.
Otumanił mnie skutecznie. Uśpił moją czujność. Czy można
myśleć o zagniataniu pierników, kiedy termometr pokazuje plus
szesnaście?
Nie śpieszę się do świąt. Nie
śpieszę się w ogóle. Już wiem, że pośpiech niczego nie
przyśpiesza.
Powoduje jedynie błędy i
nieporozumienia. I wywołuje wyrzuty sumienia...bo znów się z czymś
nie zdążyło.
Jeśli nie zagniotę pierników, to
może w tym roku je po prostu kupię?
Ale jeszcze nie teraz. Na razie wezmę
okulary przeciwsłoneczne i pójdę na spacer. Powoli.
Na dodatek do słonecznego listopada
mam ciasto z słonecznej części świata.
Yotam Ottolenghi je pokazał w książce
„Jerusalem”(thanks Charlie) a ja upiekłam.
Czekoladowe
ciasto drożdżowe
na dwie foremki o długości 28 cm
500 g mąki
2 łyżeczki suszonych drożdży
100 g drobnego cukru
3 jajka
120 ml ciepłego mleka
150 g miękkiego masła
ćwierć łyżeczki soli
łyżka oleju
nadzienie czekoladowe:
2 łyżki cukru pudru
1 łyżka kakao
150 g gorzkiej czekolady (stopionej)
120 g masła (stopionego)
1 szklanka orzechów np. pekan
syrop:
260 g cukru
160 ml wody
jajko do posmarowania ciasta
Do miski przesiewamy mąkę i drożdże.
Dodajemy cukier. Mieszamy.
W miseczce roztrzepujemy jajka z
mlekiem i solą. Wlewamy do mąki. Wyrabiamy ciasto około 5 minut i
zaczynamy dodawać po kawałku masło. Dodajemy porcję, wyrabiamy
ciasto aż wchłonie masło i dodajemy kolejny kawałek. Po 10
minutach powinniśmy mieć przed sobą pięknie lśniące ciasto.
Przekładamy ciasto do miski
wysmarowanej olejem i przykrywamy folią spożywczą i zostawiamy w
cieple. Powinno podwoić swoją objętość.
W tym czasie, kiedy ciasto rośnie,
przygotowujemy czekoladowe nadzienie.
Dokładnie mieszamy płynną czekoladę
z masłem, kakao i cukrem. Studzimy.
Kiedy ciasto podwoi swoją objętość,
wyjmujemy je z miski na posypany mąką stół i wałkujemy w kwadrat
o rozmiarach mniej więcej 30 na 40 cm (u źródła jest mniej ale
mnie wyszedł spory kawał ciasta).
Smarujemy ciasto czekoladowym
nadzieniem i posypujemy pokruszonymi orzechami.
Zawijamy ciasto jak roladę.
Tu następują dwa momenty, które mogą
was przerazić.
Pierwszy to przekrojenie ciasta. Macie
przed sobą zwiniętą roladę. Bierzecie do ręki ostry nóż i
kroicie roladę przez środek. Nie rozcinajcie do końca ciasta od
góry. Łatwiej będzie je zwinąć
Trochę to przypomina warkocz, ale
złożony w dwóch części.
Teraz mamy drugą trudność, w postaci
zwinięcia dwóch części razem. Owijamy je o siebie jakbyśmy
skręcali sznurek.
Przekładamy ciasto do foremek,
wyłożonych papierem do pieczenia i zostawiamy do wyrośnięcia
czyli na około godzinę.
Potem rozgrzewamy piekarnik do 190
stopni.
Smarujemy ciasto z góry rozmąconym
jajkiem i pieczemy 35 minut lub do suchego patyczka.
Upieczone ciasto wyjmujemy z
piekarnika.
Pod koniec pieczenia przygotowujemy
syrop.
Zagotowujemy wodę z cukrem. Lekko
studzimy.
Upieczone, gorące ciasto polewamy
ciepłym syropem i pozwalamy wystygnąć.
Potem zachwycamy się drożdżowym
absolutem.
Smacznego
P.S.
Na pewno wykorzystam ten przepis do
upieczenia świątecznego wianka drożdżowego. Może użyję
pistacji i lukru?
wygląda rewelacyjnie! mniam
OdpowiedzUsuńMmm, bosko musiało to ciacho smakować :)
OdpowiedzUsuńJa, na przekór pięknej pogodzie, zagniatam ciasto na pierniki i myślę już tylko o Świętach ;)
Ach, juz Ci Limonko mowilam jakie to ciasto obledne. Wyglada na zdjeciach tak pycha, ze az czuje jego zapach tutaj!
OdpowiedzUsuń