Kiedy po raz kolejny obcięłam sobie
opuszkę palca krajalnicą do chleba pomyślałam, że pracuję w
wyjątkowo niebezpiecznym miejscu.
Przyjrzałam się swoim rękom i
przypomniałam sobie wszystkie oparzenia, rany cięte i kłute,
nabite guzy i przycięte szufladą palce.
I od razu zaświecił mi się w głowie
neon z napisem SEKSMISJA.
Pamiętacie moment, kiedy na pokazie
dla kobiet Ewa Szykulska prezentuje narzędzia wymyślnych tortur,
stosowane przez wrednych mężczyzn na biednych kobietach?
Ta sugestywna prezentacja ubijaczki do
białek!
Tak, kuchnia to teren niebezpieczny.
Kto ani razu nie poniósł w niej uszczerbku na zdrowiu niech
podniesie rękę.
Rozejrzyjcie się po swoich włościach.
Pomińmy oczywistości w postaci noży, czy nożyczek.
Co my tu mamy? Kierownik sali tortur
Wielkiej Inkwizycji mogłaby przychodzić do naszych kuchni na
korepetycje.
Oto urządzenia elektryczne: wspomniana
krajalnica. Idealna by delikwenta przygotować na najgorsze. Jeden
paluszek, drugi paluszek i kolejny...
Toster. O, to dopiero perwersyjna
zabawka. Ile rzeczy można do niej włożyć. Temperatura zabawy
rośnie.
Moim ulubionym narzędziem jest młynek
do odpadków. Niby go nie widać bo pod zlewem jest schowany ale
spróbujcie go zlekceważyć w trakcie pracy. Zetknięcie z
krajalnicą w porównaniu z młynkiem będzie się wspominało jako
pieszczotę.
Nadgorliwi mają jeszcze elektryczne
noże, otwieracze do konserw i opalarki do karmelizowania cukru. To
jednak pójście na łatwiznę.
Nic nie zastąpi narzędzi manualnych.
Te wyglądają niewinnie. Im bardziej niewinnie wyglądają, tym
większą krzywdę mogą zrobić.
Weźmy dziadka do orzechów. I
wolniutko zgniatane orzechy.
Kolejna czeka na zastosowanie mezaluna.
Prawda, że wygląda pięknie. A jak szatkuje!
No i gwiazda po prostu: łokieć
meksykański! Czy tylko mnie kojarzy się z hiszpańskim butem?
Stoję sobie oparta o szafki kuchenne.
Omdlenie już mi nie grozi, bo sytuacja została opanowana.
Z szacunkiem patrzę na najbliższą mi
okolicę. Niby wszystko jest mi znane. Nawet po ciemku trafię do
szuflady. Jednak czasami sprzęty zaczynają żyć własnym życiem i
wykorzystują chwilę zamyślenia.
Stoję i jestem pewna, że czujność
trzeba zachować....do następnego razu.
Mając jeszcze wszystkie końcówki
kompletne ugotowałam warzywny tadżin.
Podzielę się z wami przepisem a potem
opatrzę sobie rany.
Warzywny
tadżin
1 bakłażan
1 marchewka
2 ziemniaki
1 mała cukinia
1 cebula
1 szklanka upieczonej dyni
1 papryczka chilli
2 łyżki rodzynków
1 puszka ciecierzycy
1 łyżka harissy
1 łyżka posiekanej grubo kolendry
1 łyżka posiekanej grubo pietruszki
przyprawy:
1 łyżeczka mielonego kuminu
1 łyżeczka mielonego imbiru
pół łyżeczki mielonego czarnego
pieprzu
pół łyżeczki mielonego białego
pieprzu
kilka nitek szafranu
ćwierć łyżeczki kurkumy
1 łyżeczka soli
oraz
2 łyżki oleju do smażenia
1 łyżka masła
1 szklanka pomidorów z puszki
pół szklanki bulionu
1 łyżka mielonych migdałów
Na patelni rozgrzewamy olej z masłem.
Wrzucamy przyprawy i smażymy minutkę. Zmniejszamy nieco ogień i
pokrojoną w pióra cebulę dorzucamy do przypraw. Smażymy 5 minut.
Dorzucamy pokrojoną w plastry marchewkę, kawałki ziemniaków i
chilli i znów smażymy 5 minut. Dodajemy pokrojonego w dużą kostkę
bakłażana i smażymy następne 5 minut. Wlewamy pomidory i bulion.
Mieszamy i dorzucamy przecedzoną ciecierzycę, rodzynki i pokrojoną
cukinię.
Gotujemy wszystko do momentu aż
warzywa będą miękkie ale nie będą się rozpadać. Jeśli w
garnku jest za dużo płynu, zostawcie naczynie bez przykrycia. Jeśli
jest za gęste, dolejcie bulionu.
Pod koniec dodajemy łyżkę harissy i
posiekane zioła. Dodajemy soli jeśli jest taka konieczność
Ostatnim składnikiem jest łyżka mielonych migdałów. One
zagęszczą nasz tadżin.
Mieszamy wszystko jeszcze raz i
podajemy z kuskusem i genialną sałatką z ziarnami.
Sałatka
z mozarellą, jajkiem i ziarnami:
garść małych liści szpinaku
garść liści roszponki
garść liści rukoli
kilka gałązek bazylii
kilka gałązek kolendry
kilka gałązek pietruszki
1 jajko ugotowane na pół miękko
ziarna:
1 łyżka ziaren dyni
1 łyżka płatków migdałowych
pół łyżki ziaren sezamowych
ćwierć łyżeczki czarnuszki
ćwierć łyżeczki płatków chilli
dressing:
1 ząbek czosnku
1 łyżka soku z cytryny
3 łyżki dobrej oliwy
pół łyżeczki soli
pieprz świeżo mielony
Na suchej patelni prażymy wszystkie
ziarna do momentu aż poczujemy zapach. Zdejmujemy patelnię z pieca
i studzimy ziarna.
Składniki dressingu mieszamy razem.
Do sporej misy kładziemy całą
zieleninę (wcześniej opłukaną i osuszoną) posypujemy porwanymi
kawałkami mozarelli. Dekorujemy ćwiartkami jajka i sypiemy ziarna.
Polewamy dressingiem.
Smacznego
Narzedzia Limonko bywaja grozne, oj bwyaja, tasaki, krajalnice, nozyce, noze i wszystkie inne narzedzia z zebami..Ale wierz mi..klej na goraco potrafi tez wiele pokazac. Ostatnio dowiedzial sie o tym moj kciuk..Wiec lacze sie z Toba i serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNa szczęście pracuję w biurze... choć za nożyczki, zszywacz, czy nawet długopis też nie jestem pewna :)
OdpowiedzUsuńA warzywka super. Zdrowe, sycące i w sam raz na wiosnę :)
Powialo groza Limonko! Dobrze, ze cala ta kreatywnosc w zadawaniu tortur na codzien skupia sie na produktach spozywczych! Tadzin zawsze super!
OdpowiedzUsuńJak w Maroku (a przynajmniej tak myślę, bo jako żywo nie byłam w Maroku).
OdpowiedzUsuńP.S. A co to jest ten ŁOKIEĆ?! gdy wpisałam w gogle, to mi wyskoczyła strona sadistic.pl dla jakichś oszołomów.
P.S. 2 Tekst jest świetny, Limonko :-)