Miałam opowiedzieć o nowym sprzęcie
kuchennych, który dopiero zaczyna rozwijać przede mną swoje
możliwości. Niestety, do niczego sprzęt ten nie był mi dziś
potrzebny, bo ciasto zrobiło się przy użyciu miksera, płyty
indukcyjnej i lodówki.
Wszystko mnie w moim domu zachwyca ale
możliwości jednego z pomocników kuchennych przerosły moje
najśmielsze przypuszczenia.
Skoro nie mam dania wprost z niego, nie
będę o nim teoretyzować. Musi poczekać.
Zupełnie nieoczekiwanie dziś będzie
ciasto z gatunku: robimy przegląd resztek i kombinujemy wykwintne
ciasto.
W szufladzie zasychało ciasto, którym
pogardziłam tydzień temu.
Wtedy było lepkie i pachnące. Po
tygodniu spędzonym w papierowej torbie wyglądało żałośnie.
Jako, że nie chciałam się dziś
przemęczać (latałam wczoraj ze ścierą całe przedpołudnie by
doprowadzić nasze włości do porządku choć na chwilę; posiadanie
dwóch reprezentantów świata futrzastego powoduje całą masę
kłaków w absolutnie wszystkich kątach), ciasto musiało być dla
leniwców.
Spód już miałam, kremówka zawsze
stoi w lodówce, tak na wszelki wypadek, czekolada czekała w
szufladzie.
Lubię przepisy, które można
realizować słuchając ożywionej dyskusji na TOK FM. Lubię kiedy
komplikacje są nieobecne a perspektywy zachwycające.
Coś się rozpuszcza, coś zastyga, a
jeszcze coś innego obiecująco pachnie.
Nagle, ni stąd, ni zowąd do lodówki
wędruje foremka czegoś, co jeszcze niecałą godzinę temu nie było
nawet w planach. Czary.
Nie zawsze ten patent się sprawdza,
ale czasami opatrzność spojrzy przychylnym wzrokiem lub powieją
dobre wiatry i wszystko się udaje. Kremówka ani myśli o zwarzeniu,
czekolada grzecznie rozpływa się w miseczce a czas chyba pod
wpływem smacznych zapachów zwalnia i zamiast pędzić, zawija się
wokół nas jak ciepły kocyk.
Trzeba łapać takie momenty, bo trwają
dwa mrugnięcia okiem.
W zrobieniu tego ciasta najdłużej
(nie licząc chłodzenia w lodówce) trwała moja wyprawa do sklepu
po pomarańcze.
Ciasto
z musem z białej czekolady i pomarańczowymi drobinkami
ciasto:
średnica formy 17
cm
zmielone resztki zasuszonego brownie
lub oreo z topionym masłem
czyli
około dwóch szklanek połamanych
ciastek
1 łyżka z czubkiem topionego masła
Miksujemy wszystko na drobny piasek i
wylepiamy nim spód formy. Wkładamy do lodówki i czekamy pół
godzinki.
mus z białej czekolady:
230g białej czekolady
400 ml kremówki
otarta skórka z jednej pomarańczy
1 łyżka żelatyny
Mocno podgrzewamy 200 ml kremówki.
Zdejmujemy ją z pieca i wrzucamy do niej połamaną czekoladę.
Zostawiamy na trzy minuty i mieszamy czekoladę by się rozpuściła.
Żelatynę zalewamy zimną wodą (tylko
tyle by przykryła żelatynę) i zostawiamy do napęcznienia.
Kiedy żelatyna napęcznieje stawiamy
ją na garnku z gorącą wodą by się rozpuściła.
Gorącą, płynną żelatynę wlewamy
do płynnej czekolady. Mieszamy dokładnie i schładzamy(nie w
lodówce, blat kuchenny wystarczy).
Ubijamy pozostałe 200 ml kremówki i
dodajemy po łyżce do wystudzonej czekolady. Dodajemy startą skórkę
pomarańczową.
Mieszamy.
Masę czekoladową wylewamy na spód z
ciastek i całość umieszczamy w lodówce.
Schładzamy najlepiej całą noc.
Przed podaniem dekorujemy wg uznania.
Na cieście na zdjęciach jako dekoracja (jadalna) służą owoce
physalis (czyli miechunki lub wiśni peruwiańskiej).
Smacznego
wygląda baaardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuń:))
UsuńWygląda bardzo apetycznie i elegancko, super! Powiem Ci, że kolorystyka bardzo mi się podoba:)) A smak...musi być niesamowity. Ciepło pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń:))
UsuńLimonko, moze i mowisz, ze swiatla jeszcze nie opanowalas, ale te zdjecia sa perfekcyjne. Ciasto wyglada elegancko i pychotnie!
OdpowiedzUsuńOj światło, światło! Więcej poproszę:))
UsuńDziękuję za zaproszenie. Byłam, poczytałam, wrócę:))
OdpowiedzUsuńWygląda pięknie i bardzo wykwintnie :)
OdpowiedzUsuńAle dawno u Ciebie nie byłam! Lubię kiedy komplikacje są nieobecne a perspektywy zachwycające - pięknie powiedziane <3 U Ciebie widzę masę dobrego nowego! Dziś już padam, ale jutro wracam dokładniej obadać. Pozdrawiam serdecznie z mojej trawki :D
OdpowiedzUsuń