piątek, 14 kwietnia 2023

Żegnaj zdrowy rozsądku czyli tort "trzy czekolady"



Jak co roku o tej porze chodzę i biadolę na brak miejsca. Jak co roku w okolicach stycznia zaklinam się i przysięgam, że tym razem nie dam się zwariować i nawet oka nie zawieszę.

I jak co roku moja silna wola topnieje jak szron na dachu samochodu w maju. 

Nie wiem, czy to kalendarz jest winny, czy może w powietrzu coś nabrzmiewa i wślizguje się do krwioobiegu by tam zasiać (nomen omen) natrętną myśl o braku konsekwencji. 

W styczniu jestem w nastroju kategorycznym i zdecydowanie zdaję sobie sprawę, że podjęcie decyzji na "tak" będzie skutkowało intensywną pracą latem. I trwam w swojej konsekwencji do marca. A potem słońce robi mi kaszkę z mózgu a sklepy wystawiają witrynki z nasionami. I co? I pstro. Dostaję amoku, zapominam jak się nazywam, a obietnice złożone samej sobie odbieram jako przestarzały, zimowy żart. I sieję jak szalona by po kilku tygodniach z przerażeniem odkryć na parapetach dziesiątki kiełkujących, zielonych istnień.

Coś ty najlepszego narobiłaś kobieto! 

Wydawało się, że w tym roku będzie inaczej. Wszystkie parapety są zasiedlone. Rosną, piętrzą się i rozpychają na nich konsekwencje (!!!) pandemii. Niewinna kruszynka dwa lata temu nieśmiało wyglądajaca zielonym oczkiem zza brzegu doniczki okazała się ponad dwu metrowym tryfidem, zaborczo traktującym najbliższe otoczenie. Gdzie mu tam do spojrzenia łaskawym liściem na towarzystwo jakichś ogrodowych pokurczów.

Wydawało się, że w tym roku cała ta zielona fala mnie ominie. Czułam się usprawiedliwiona, bo przecież miejsca nie mam nawet na maciupką sępolię.

I w takim błogim momencie moja szanowna Mama rzuca mimochodem: a u mnie wszystkie parapety są wolne. Możesz na nich posiać  swoje pomidorki, bakłażanki, papryczki, cukinie, dynie..........

Ja, zamiast unieść z godnością głowę i tonem cesarzowej odrzucić ten niedorzeczny pomysł, najpierw zamarłam z zachwytu nad prostotą tego rozwiązania a potem pokicałam do pierwszego ogrodniczego i wróciłam z siatą nasionek. 

Konsekwencji pewnie się domyślacie. 

Najpierw wysiałam, nie u siebie, kilkanaście torebek. Nie oszczedzałam sobie, bo przecież w zeszłym roku zwalony sufit w wiejskiej chacie załatwił sezon ogrodniczy na amen. Więc w tym roku poszłam na całość. Zwalam to na oszołomionie wiosenne bo w innym przypadku musiałabym się poddać fachowej terapii. 

I jeżdżę teraz doglądać małe kiełkujące maleństwa. A te, natchnięte magiczną mocą wyłażą jak dżdżownice po deszczu- stadami. 

Drżyjcie znajomi! Zostaniecie obdarowani sadzonkami. Niech wasze balkony, tarasy i ogródki rosną w siłę a wam niech się żyje pracowicie. Potem zbierzecie plony mojego braku umiaru i nieliczenia się z konsekwencjami.

Na pokrzepienie coś zjemy. Może tort? Tytuł dzisiejszego wpisu jest zamierzenie dwuznaczny;))



Tort "trzy czekolady"

spód tortu "brownie":

2 jajka

100ml letniego mleka

80 ml oleju

0,5 szklanki brązowego cukru

2 łyżki białego cukru

II część "sucha":

100g mąki

ćwierć łyżeczki sody

3/4 łyżeczki proszku do pieczenia

szczypta soli

Mieszamy I część. MieszamyII część. Łączymy obie części. Bedą raczej płynne.

Formę o średnicy 18 cm wykładamy papaierem a piekarnik rozgrzewamy do 170 stopni.

Wlewamy ciasto i pieczemy około 40 minut.

Wyjmujemy upieczone z piekarnika i studzimy.

Po wystudzeniu okazuje się, że ciasta mamy na dwa torty. I bardzo dobrze bo za tydzień mamy pieczenie ciasta z głowy, ponieważ mamy zapas w zamrażarce. 

Wystudzone ciasto kroimy w poprzek na dwa blaty. Jeden owijamy papierem do pieczenia i wkładamy do foliowej torebki. Ten ląduje jako żelazny zapas w zamrażarce. Kiedy ogarnie nas panika sobotnia np za miesiąc, wtedy wyjmujemy nasz zapas , rozmrażamy i voila! mamy gotową bazę do tortu. 

Drugi blat umieszczamy w formie. Teraz uwaga: jeśli macie formę o naprawdę wysokich brzegach nie czytajcie dalej (mam na myśli wysokość rzędu 10-12 centymetrów).

Jeśli takowej nie macie musicie kombinować. Najlepiej kupić folię rantową i nią wyłożyć brzegi. Wtedy wszelakie rozpasanie w ilości kremu wam nie straszne. Jeśli nie macie folii lub kurier zaspał z jej świeżą dostawą zróbcie dodatkowe brzegi z papieru do pieczenia. Choć, przyznam szczerze nie jest to rozwiązanie zadowalające. 

Przechodzimy do gwoździa przepisu. 

Kremy czekoladowe:

I krem z gorzkiej czekolady:

110g gorzkiej czekolady

90g mleka

2 jajka

40g cukru

7 g żelatyny

35g wody

150g kremówki

II krem z mlecznej czekolady:

110g mlecznej czekolady

90g mleka

2 jajka

40g cukru

7 g żelatyny

35g wody

150g kremówki

III krem z białej czekolady:

110g białej czekolady

90g mleka

2 jajka

40g cukru

7 g żelatyny

35g wody

150 g kremówki

Jak widzicie trudno tu doszukać się komplikacji. 3X to samo. Z techniką postępowania jest podobnie.

Mamy trzy miseczki na trzy porcje żelatyny. Żelatynę zalewamy wodą, niech napęcznieje. Potem zagotowujemy w niskim rondelku wodę. Zdejmujemy ją z pieca i wstawiamy do rondla miseczkę z żelatyną by się rozpuściła. Nie topcie miseczki, niech pływa niezagrożona jak materacyk w basenie. Z każdą porcją żelatyny postępujemy tak samo.

Robimy I krem (tak samo robimy II i III):

Ubijamy jajka z cukrem. Mleko zagotowujemy. Do jajek wlewamy wąską strużką wrzące mleko. Miksujemy w czasie wlewania. Stawiamy na małym ogniu (jesli miska jest metalowa, jeśli nie, przelewamy masę  do rondelka) i na maluteńkim ogniu chwilę mieszamy by masa nieco zgęstniała. Zachowajcie czujność bo nie chcecie mieć słodkiej jajecznicy. Jadłam taką kiedyś na Okęciu...ale to historia na kiedy indziej.

Kiedy jajeczna masa zgęstnieje wlewamy do niej płynną żelatynę i wrzucamy połamaną czekoladę i mieszamy do powstania pięknej, gładkiej, aksamitnej masy. Lekko masę studzimy. Ubijamy kremówkę i łączymy z masą jajeczną (nie musi być całkiem zimna)

Ciasto w tortownicy skrapiamy np rumem i wlewamy pierwszy krem z gorzkiej czekolady. Wkładamy do lodówki. Po pół godzinie krem powinien stężeć. Wtedy wlewamy drugi krem z mlecznej czekolady i znów ciasto wędruje do schłodzenia. Po kolejnej pół godzinie trzeci krem z białej czekolady wylewamy do formy i schładzamy tort, najlepiej przez noc. 

Następnego dnia zdelmujemy wszelkie więzy i pęta krępujące nasze maleństwo czyli formę i ranty. 

Dekorujemy jak potrafimy czyli np obsypujemy kakao za pomocą sitka lub polewamy czekoladowym ganaszem jeśli komuś mało w torcie czekolady.




Smacznego i pięknego weekendu


14 komentarzy:

  1. Jessu, jaki piękny ten tort! Jak od jakichś stylistek, co to robią w słodkim. I świetnie opisany krok po kroku, wysyłam link do Martika (ona lubi takie popisowe wypieki, żeby dłubać oczy szwagierkom ze Słowenii, hie hie...). A co do rozsady to mam to samo. Nawet dzisiaj w święta niedzielę (ale cichcem, w pomieszczeniu) pikowałam jakiś milion sadzonek do większych doniczek). Małżonek chce mnie zabić za zniszczone parapety (mamy stare, drewniane okna), więc zmusiłam go, żeby mi zrobił na przyszły rok domek ogrodnika (ogrzewany). Podejrzewam jednak, że pomidory i papryka i tak będą w chałupie :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Marzyniu, Duszo pokrewna. Domek ogrodnika, obiecane przez Małżonka brzmi jak marzenie...spełnione.
      Dziś rozsadziłam pomidory, papryczki i bakłażany i robiąc selekcję czulam się jak zbrodniarz roślinny. A wokół same mury i ulice. Znajomi patrzą na mnie jak na szaleńca, kiedy nieśmiało proponuję im pomidorki na balkonie;)))
      Uściski

      Usuń
    2. Limonio kochana, ja już mam za sobą ten etap, kiedy w małej szklarni miałam dżunglę pomidorową, bo szkoda mi było "zamordować" sadzonki. Teraz już przygotowuję tylko tyle rozsady, ile mi wejdzie krzaków na luzaku + dziesięć dla ewentualnych amatorów moich odmian.
      P.S. No to śledzie już musisz wstawić na bloga!

      Usuń
  2. I za TAKIE przepisy kocham Ten blog :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A o tych sadzonkach... to jakbym na teściową patrzyła. Taka sama nienauczalna ;)

      Usuń
  3. Trzy czekolady to iście fantastyczne ciasto! Za każdym razem smakuje tak samo wybornie. Koniecznie z filiżanką aromatycznego espresso 😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o tak, mocne, zdecydowane espresso to tego ciasta obowiązkowo:)

      Usuń
  4. Wow! a za takie komentarze ja kocham czytających:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. 3, 4, 5 itd. gramów, to nie dla mnie przepis, chociaż ciekawy

    OdpowiedzUsuń
  6. W przepisie jest śmietanka, kiedy się ja dodaje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za przytomność umysłu. Już poprawiłam:))

      Usuń
    2. To jeszcze dopytam, bo przy musie z białą czekoladą kremówki nie ma. Rozumiem że też powinna być?

      Usuń
  7. Ha, ha, ha, tylko nadmiar czekolady tłumaczy moje zaćmienie umysłowe;). Wszystkie kremy mają taki sam skład, różniący się tylko rodzajem czekolady. Gratuluję wnikliwego czytania:)) Mam nadzieję, że to pierwszy krok do zrobienia tego ciasta. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem jak mi ten wpis umknal, ale po ilosci komentarzy widac, ze ciasto hitem jest nie tylko kiedy sie je je, ale tez kiedy sie je oglada. PYCHA! W sam raz na odpoczynek od sadzonkowego amoku :D

    OdpowiedzUsuń