czwartek, 22 lutego 2018

Drżące ciało czyli coś na deser























Nie dla mnie żelatyna. Przepadnijcie wszelkie galaretki. Jeśli coś ma drżeć, to tylko liść na wietrze.
W tzw. "spożywce" drżący produkt wywołuje u mnie dygot. I ucieczkę. Dokądkolwiek byle daleko.
Skąd ta awersja do ruchów sprężynujących? Tu potrzeba dobrej amerykańskiej psychoanalizy bo sama do niczego nie dojdę.
Ha, ha, ha nie liczcie w tym miejscu na tajemnice z mojego życia. Nie będę rozkładać na czynniki pierwszych moich kontaktów z matką ani grzebać w życiu płodowym.
Zresztą, moje zainteresowanie tematem nie jest tak głębokie.
Po prostu, nie lubię galaretki pod żadną postacią i kropka.
Czasem jednak nie lubić nie oznacza nie robić. Oczekiwania i skłonności osób najbliższych są wystarczającym powodem by własne animozje schować do piwnicy. Niech tam drżą jak niewinna dziewica w skandynawskim wydaniu.
Ciasta bez pieczenia na swój prywatny użytek nie nazywam ciastami. Coś, co nie wymaga pieczenia pachnie mi z daleka szwindlem i łatwizną. To uczucie absolutnie subiektywne więc proszę sobie nie brać do serca.
Osobiście czuję rodzaj niedosytu używając żelatyny ale znam zagorzałych fanów niestabilności wszelakiej i nie mnie oceniać gusta. Dysputę o wyższości drożdżowego nad galaretowatym uważam za stratę czasu. Jedni lubią schabowego a inni nie. I już.
MMŻ należy do zaprzysięgłych, zatwardziałych i manifestujących swoje uwielbienie wyznawców drżenia.
Niech ma. Czego jak czego ale galaretki na pewno nie będę mu żałować.







Drżące jogurtowo kokosowe ciastko z różową wkładką

Spód ciasta:
paczka oreo
2 łyżki masła

masa jogurtowo kokosowa:
350 g jogurtu
1 szklanka kokosowej śmietanki
1 galaretka kokosowa (pinacolada)
3 łyżki cukru pudru
3 łyżeczki żelatyny
1 galaretka wiśniowa
200 ml kremówki do dekoracji
1 łyżka cukru pudru
Ciastka mielimy w blenderze a masło rozpuszczamy Wlewamy do okruchów i znów puszczamy w ruch blender.
Masą ciastkową wykładamy okrągłą formę o średnicy 21 cm. Wkładamy do lodówki.
Galaretkę wiśniową przyrządzamy zgodnie z przepisem i wlewamy do płaskiego naczynia. Kiedy wystygnie, przekładamy do lodówki. Zastygłą galaretkę kroimy w kostkę.
Żelatynę zalewamy wodą by napęczniała. Galaretkę kokosową rozpuszczamy w pół szklanki gorącej wody.
Napęczniałą żelatynę wkładamy do miseczki z galaretką kokosową.
Zagotowujemy rondelek z wodą i zdejmujemy z pieca. Do rondelka wkładamy miskę z żelatynę i galaretką kokosową. Teraz będziemy mieli pewność, że i jedno, i drugie rozpuści się perfekcyjnie. Tylko pamiętajcie by wody w rondelku było tyle, że po włożeniu miski nie wlała się do środka. Drugim sposobem jest postawienie miski na garnku z gotującą się wodą (jak w przypadku rozpuszczania czekolady).
Kiedy żelatyna z galaretką będą gładką i jednolitą substancją bierzemy się za jogurt.
Ubijamy w misce śmietankę kokosową z cukrem. Nie będzie miała puszystości ubitej kremówki ale trochę bąbelków powietrza nada jej lekkości.
Do ubijanej śmietanki dodajemy jogurt. 
Dwie łyżki mieszanki jogurtowej dodajemy do żelatyny i mieszamy.
Do ubijanej masy kokosowej wlewamy jeszcze ciepła żelatynę. Sprawdzamy czy jest wystarczająco słodka.
Wyjmujemy formę ze spodem z lodówki.
Wlewamy połowę masy jogurtowej na ciasto. Pokrojoną w kostkę galaretkę sypiemy na białą masę. Przykrywamy drugą częścią masy jogurtowej.
Wkładamy do lodówki by ciasto stężało.
Ubijamy kremówkę z jedną łyżką cukru pudru i wyciskamy rękawem cukierniczym zgrabne różyczki na wierzch ciasta. Ja dodatkowo posypałam górę różowym cukrem. Jak szaleć, to szaleć.
MMŻ odpłynął do deserowego raju przy tym cieście. 






Jak to dobrze, że ludzie są różni. Smacznego 

2 komentarze:

  1. Jak to pieknie napisalas Limonko! I pieknie sfotografowalas!
    (ja jestem z tych mniej drzacych, szczegolnie jesli w okolicy galaretki jest tez smietana!)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że Jacuniu zadrżałby na sam widok tej pyszności, ale mu nie pokażę, bo zagnałby mnie do wykonu na ksylitolu :-D

    OdpowiedzUsuń