Utknęłam na wsi mojej. Wizyty w
wielkim mieście, które są koniecznością traktuję jak dopust
boży.
Wystarczą dwa dni i już zapominam o
korkach, hałasie i zatłoczonych ulicach.
Znalazłam sposób na odcięcie się od
ulicznego rozgardiaszu. Słucham książek. A słuchając nie
przekraczam dozwolonej prędkości a mijający mnie kierowcy nie
wywołują we mnie chęci odwetu.
Jest książka, jest spokój.
Czytanie książek jest jednym z
najcudowniejszych wynalazków ludzkości.
Umberto Ecco napisał przepiękny list
do swojego wnuka o wartości czytania.
Podpisałabym się pod nim obiema
rękami.
Kiedy przeczytałam go po raz pierwszy,
pomyślałam, że chyba zazdroszczę Panu Ecco, że pierwszy wpadł
na pomysł napisania takiego listu. Choć z drugiej strony mam
przyjemność jego przeczytania.
A propos listów. Pamiętacie jak
namawiałam was do przeczytania cudzych listów w Listach
Niezapomnianych?
Od momentu, kiedy dowiedziałam się,
że będzie druga część, nie mogłam się jej doczekać.
I jest! Fantastyczna i cudna.
Warta każdej wydanej złotówki. Tym
bardziej, że nie ja ją wydałam, bo była prezentem na Dzień
Dziecka.
Aby szczęście było pełne, do
czytania potrzebny jest dodatek. Najlepiej pyszny, a teraz kiedy dni
mamy ciepłe, najlepiej chłodny.
I tu też mam propozycję: czarny bez.
Kwitnie właśnie i trzeba go rwać garściami. Rwać a potem
przerabiać na syrop. Potem ten syrop rozlewać, mieszać, schładzać
i pić litrami. A to czego nie wypijemy schować w chłodzie i mieć
w zapasiku na prezent grudniowy lub jako namiastkę lata.
Syrop
z kwiatów czarnego bzu
około 50 baldachimów czarnego bzu
(dobrze rozwiniętych i nie przekwitniętych)
2 litry wody
2 kg cukru (wiem wiem, dużo, ale
czarny bez lubi nieoczekiwanie fermentować)
sok z dwóch cytryn
sok z jednej pomarańczy
Zbieramy kwiaty bzu w ciepły suchy
dzień, z dala od dróg i kominów. Zerwane kwiaty zostawiamy na
kwadrans na papierze by wszystkie żyjątka miały czas spakować
walizki.
Bierzemy do ręki nożyczki i obcinamy
kwiaty z baldachimów. Im mniej zielonych łodyżek, tym lepiej. Nie
przejmujcie się jednak, jeśli jakieś zieloności zostaną
pominięte. Nie zaszkodzi to syropowi.
W tym czasie zagotowujemy wodę z
cukrem. Do gotującego się syropu wlewamy sok z cytryny i
pomarańczy. Odstawiamy syrop i jeszcze gorącym zalewamy kwiaty.
Mieszamy kwiaty z syropem i studzimy.
Po wystygnięciu przykrywamy garnek i
odstawiamy go w chłodne miejsce na 12 godzin.
Po tym czasie przecedzamy syrop i
wlewamy do butelek lub słoiczków. Pasteryzujemy jeśli chcemy
przechować syrop w spiżarni.
.
Hugo
cocktails (wg
Delicious)
pół szklanki lodu
miarka ginu
1 łyżka syropu z czarnego bzu
kilka liści mięty
ćwiartka limonki
prosecco
woda gazowana
lód
Do szklaneczki wypełnionej do połowy
lodem wlewamy gin i syrop z czarnego bzu. Wrzucamy miętę i limonkę.
Dopełniamy szklankę prosecco i wodą (w proporcjach swoich
ulubionych)
Pijemy z przyjemności mrużąc oczy.
lemoniada
z czarnym bzem
woda gazowana
chlup syropu z czarnego bzu
sok z połowy pomarańczy
kawałek pomarańczy
1 listek melisy
lód
Do szklanki z kilkoma kostkami lodu
wlewamy syrop z czarnego bzu i sok z pomarańczy. Dorzucamy melisę i
plaster pomarańczy. Dolewamy wodę sodową do pełna. Jeśli mogę
coś zasugerować, to użycie pomarańczowej wody mineralnej.
Na upalne dni dzban takiego przysmaku
to jak spełnione marzenie złotej rybki. A syrop z czarnego bzy
zmienia pogląd na tradycyjną lemoniadę.
To wszystko na dziś. Teraz naleję
sobie miarkę ginu do szklanki, dodam syrop i prosecco. Miskę
chipsów już postawiłam na stole, a obok leży czerwono biały
szalik. Za pół godziny mecz, więc ręce będę miała zajęte
trzymaniem kciuków.
Smacznego i tylko pozytywnych emocji na
wieczór
Och, taki koktail wypilabym z przyjemnoscia! Szczegolnie z ksiazka w drugiej dloni!
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcia. Dziękuję za udział w akcji :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam syrop z bzu i uwazam, ze jest to najlepszy lek na handre, grype i wszystkie zle moce. A koktail..hmmm... bajka!
OdpowiedzUsuńMeczy nie oglądam, ale za to namiętnie słucham książek. Trzy godzinne dojazdy do pracy są dzięki temu znośne :)
OdpowiedzUsuńA zapasy syropu jest; teraz czekam na owoce :)
Boże, jakie wysmakowane zdjęcia... ja też robiłam syrop z bzu, ale rozdaję go jako lekarstwo (już tam wataha cherlaków czyha :-D)
OdpowiedzUsuńP.S. A ja jakoś nie mogę się przekonać do słuchania książek, ciągle mi się wydaje, że lektor "narzuci" mi swoją wrażliwość...