Kurcze, ale potrzebna jest prawa ręka.
Natychmiast.
Niestety, na prawą rękę muszę
trochę poczekać. Nawet sobie nie wyobrażałam sytuacji, kiedy nie
będę umiała się podpisać. Zresztą, całe moje życie
podporządkowane jest prawej ręce. Zajmuje niewielki procent mojego
całego „ja” a taka jest niezbędna. Próbuję wykorzystać tę,
która większość czasu leniuchowała w najlepsze ale ona nie jest
zbyt skora do współpracy.
Podobno dobrze jest przećwiczyć umysł
i od czasu do czasu napisać coś lewą lub przekręcić klucz w
zamku.
Łatwo powiedzieć. Ja siłą woli
swoje a ona swoje. Jakieś niedopatrzenie to jest, bo do pary owszem
mamy drugą rękę ale chyba tylko po to, żeby nimi synchronicznie
machać w trakcie marszu. Moja lewa do niczego innego się nie
nadaje.
Marchewki nie obierze, włosów nie
uczesze, guzika nie zapnie. Prawa patrzy na lewą z politowaniem ale
nic poradzić nie może. Unieruchomiona jest i już.
Pozostaje mieć nadzieję, że po dwóch
tygodniach wszystko wróci na swoje miejsca i prawa weźmie się do
roboty a lewa do nic nierobienia.
Póki co, po kątach snują się
kłaczki, koty zarastają kołtunami a pisanie leży odłogiem.
Tylko prasowanie ma się świetnie. Ale
ono ma swojego opiekuna i ja nie mam z żelazkiem nic wspólnego.
Przynajmniej mamy czyste i wyprasowane
pranie.
Gotowanie czegokolwiek też jest
karkołomne. Jajko na miękko proszę bardzo ale spróbujcie pokroić
np. cebulę lewą ręką.
Wykorzystam więc moje zapasy zdjęć i
zapisków by całkiem nie zapomnieć o blogu.
Samosy
z warzywami
(na 20 sztuk)
ciasto:
400 g mąki pszennej
pół łyżeczki soli
100 g masła ghee (jeśli nie mamy,
używamy stopionego i wystudzonego masła)
3/4 szklanki zimnej wody
nadzienie:
3 ziemniaki, pokrojone na małą kostkę
kalafior (taka ilość jak ziemniaków),
rozdrobniony na malutkie różyczki
1 szklanka groszku zielonego (najlepiej
mrożonego bo ma piękny kolor)
1 łyżeczka startego imbiru
1 ząbek starego czosnku
1 łyżeczka ziaren kminu rzymskiego
pół łyżeczki mielonej kolendry
pół łyżeczki kurkumy
pół łyżeczki cynamonu
pół łyżeczki ziaren kozieradki
pół łyżeczki mielonego chilli
kashmiri (lub dowolnego chilli)
1 łyżeczka soli
pół łyżeczki pieprzu
4 łyżki masła lub ghee
oraz olej do smażenia
Zagniatamy ciasto na pierogi.
Mieszamy
mąkę z solą i masłem. Najlepiej użyć w tym celu widelca.
Otrzymamy ciasto przypominające
wyglądem kruszonkę na ciasto drożdżowe. Powoli wlewamy wodę i
wyrabiamy ciasto. Nieoceniony w tym miejscu okazuje się robot
kuchenny. Wykona za nas klejącą robotę.
Zagniatamy ciasto, nie żałując
energii około 5 minut aż stanie się gładkie i miękkie i nie
będzie się kleiło do rąk.
Formujemy kulę i przykrywamy wilgotną
ściereczką. Niech odpocznie.
Bierzemy się za nadzienie.
Na patelni rozgrzewamy masło. Wrzucamy
imbir, czosnek, kmin rzymski i kozieradkę. Wsypujemy resztę
przypraw. Smażymy kilka sekund i wrzucamy ziemniaki. Smażymy
mieszając 5 minut i dorzucamy kalafior. Smażymy 3 minuty i wlewamy
4 łyżki wody. Przykrywamy i gotujemy około 10 minut.
Zaglądajcie pod pokrywkę, żeby
mieszanina się nie przypaliła. Kiedy ziemniaki i kalafior są
miękkie, dorzucamy groszek. Gotujemy jeszcze minutę i zdejmujemy
patelnię z pieca. Doprawiamy pieprzem, solą i studzimy.
Wracamy do pierożków.
Dzielimy ciasto na 10 kulek. Każdą
rozwałkowujemy na placek o średnicy 15 cm. Dzielimy każdy placek
na pół (uwaga: tu wróćcie pamięcią do szkoły i przypomnijcie
sobie lekcje geometrii; kroimy placek po przekątnej).
Smarujemy prosty brzeg wodą i składamy
na pół. Mocno sklejamy. Robimy torebkę z ciasta, do której
włożymy nadzienie. Zawijamy górny brzeg pierożka, przyciskając
brzeg palcami.
Na patelni rozgrzewamy olej do
smażenia. Samosy powinny w nim swobodnie pływać.
Nieco zmniejszamy ogień i smażymy
pierożki po 6-7 minut z każdej strony. Powinny być złotobrązowe.
Wyjmujemy na papierowy ręcznik i
podajemy z raitą.
Powiem wam w tajemnicy, że próbowałam
też nieco oszukanych samosów z ciastem, które zrobiłam do
empanadas. Smakowały bez zarzutu. Jeśli więc zostanie wam ciasta z
przepisu na pierożki hiszpańskie, to nie wyrzucajcie go, tylko
nadziejcie je na indyjski sposób. To się nazywa kuchenna
sztuczka:))
Smacznego
Świetne! Chętnie wypróbuję;) a zapraszam na ''Drożdżowe pierożki ze szpinakiem i fetą''pozdrawiam;
OdpowiedzUsuńhttp://gotujenacodzien.blogspot.com/2015/12/imprezowe-pierozki-ze-szpinakiem.html
Dziękuję za zaproszenie. Zaraz wpadam z wizytą:))
UsuńO jej! Ale Ci współczuję! No i życzę szybkiego powrotu do zdrowia, dla Twojej ręki! Nie wyobrażam sobie, jak moje życie zmieniłoby się bez chwilowej możliwości używania tej kończyny... Ach strach myśleć. Jak Ty to wszystko napisałaś?? :)
OdpowiedzUsuńPyszne "ciasteczka", chyba wypróbuję Twój przepis, ale użyję zwykłego masła. Nie wiem skąd wziąć te ghee?
Pozdrawiam serdecznie!
Siłą woli, Kochana..siłą woli:))
UsuńMasła możesz użyć jak najbardziej. Natomiast ghee to też masło, tylko stopione i długo gotowane na małym ogniu.
Pozdrawiam bardzo i dziękuję za wsparcie:))
Bidaństwo! Nigdy nie miałam nic złamane, chociaż wypierdzieliłam się z tysiąc razy (szkoła sportowa, narciarstwo zjazdowe, slalom specjalny, no ba!). Te pirożki to bym wziena, że tak polece Babcią Bronią :-D
OdpowiedzUsuńTy to jesteś ekstremalistka:)) Aż dziw, że się w całości uchowałaś;)
UsuńA Babcia Bronia wie co dobre:))
Ojejjjj.....Kochana, zdrowiej i szybkiego powrotu do zdrowia i pełnej funkcjonalności zyczę i oby wszystko dobrze się u Ciebie skończylo, poukładalo i poskladalo:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu za dobre słowo. Brak jakiejkolwiek części ciała uważam za spory problem;))
UsuńŚciskam cię mocno
Limonko, jakim cudem mi umknal Twoj post o samosach? W sam raz do poczytania na lunch.
OdpowiedzUsuńA propos rak, to tak jest - dopiero brak tej prawie powoduje ze ja doceniamy. To sie nazywa design idealny :)