Malakoff
- jedna z dzielnic Paryż
- miasto we Francji w rejonie Ile-de;France (mają tam rockowy festiwal)
- fort na Krymie pod Sewastopolem znany z Wojen Krymskich
- szwajcarska potrawa z serem wcale nie na słodko
- deser na część Napoleona III podobny do deseru charlotte na bazie śmietanki i kawy
- batonik czekoladowy z orzechami laskowymi, stworzony w XIX wieku na cześć bitwy pod Malakoff
- nazwa róży Tour de Malakoff
- wieża artyleryjska, obronna (np. w Głogówku)
- jeden z najsłynniejszych wiedeńskich deserów
Dużo tego prawda?
Internet pełne jest malakoffów. Który
jest odpowiedzią na pytanie :„skąd wzięła się nazwa?”nie
wiadomo.
Najważniejsze, że tort jest znany,
jest kolejnym tortem klasycznym i co najważniejsze, nie jest trudny
do zrobienia.
Nie wymaga pieczenia, jest bardzo
treściwy i można go spotkać w większości wiedeńskich kawiarni.
Zanim sama się z nim zmierzyłam,
zrobiłam sobie wycieczkę po okolicznych cukierniach. Nie znalazłam
ani jednego tortu Malakoff.
Mówi się trudno i bierze się
Malakoffa w swoje ręce.
Poniżej podaję przepis. Na szczęście
zrobiłam go w najmniejszej foremce, bo ilość kalorii może
przyprawić o depresję ( tych dbających o linię).
Tort Malakoff
foremka o średnicy 17 cm
biszkopt
2 jajka
2 łyżki cukru pudru
2 łyżki mąki pszennej
1 łyżka mąki ziemniaczanej
pół łyżeczki proszku do pieczenia
krem:
3 żółtka
60 g cukru pudru
70 g miękkiego masła
120 g mielonych migdałów
300 ml ubitej kremówki
3 łyżki likieru pomarańczowego
Cointreau
do nasączenia:
1/3 szklanki przegotowanej i
wystudzonej wody
1/3 szklanki likieru pomarańczowego
oraz 200 ml kremówki do pokrycia tortu i zrobienia dekoracji
Zamiast piec biszkopt możecie kupić
podłużne biszkopty i ich użyć do zrobienia tortu.
Mnie, w niezrozumiałym dla mnie samej
amoku, chciało się piec własny biszkopt. Jakbym nie miała nic
innego do roboty.
Jeżeli zdecydujecie się upiec
biszkopt oto instrukcja.
Oddzielamy żółtka od białek.
Ubijamy białka na sztywno i wsypujemy cukier puder, ciągle
miksując. Następnie wlewamy żółtka i miksujemy do uzyskania
puszystego blado żółtego kremu.
Odstawiamy mikser i bierzemy do ręki
łyżkę.
Do masy jajecznej wsypujemy wymieszane
razem i przesiane przez sito mąki i proszek.
Delikatnie, by krem nie opadł, łączymy
mąki z masą jajeczną.
Dno foremki wykładamy papierem do
pieczenia. Jeżeli mamy dwie foremki tego samego rodzaju, to dzielimy
ciasto na dwie części po równo i wypełniamy nim dno formy.
Jeżeli nie jesteśmy szczęściarzami
i mamy tylko jedną formę, to najpierw pieczemy jedną porcją
ciasta, a po tem drugą.
Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni i
wkładamy do niego formę na 15 minut.
Po tym czasie, kiedy ciasto jest złote
i upieczone, wyjmujemy krążek ciasta z formy razem z papierem a po
wytudzeniu foremki powtarzamy operację wykładania dna formy. I
pieczemy drugą część ciasta. Dzieki temu mordęga w postaci
równego pokrojenia biszkoptu na dwa blaty będzie nam oszczędzona.
Upieczone i stygnące blaty odwracamy
na plecki czyli papierem do góry i delikatnie zdejmujemy go z
ciasta.
Zajmujemy się kremem. Tutaj uwaga:
krem do malakoffa jest z gatunku mających skłonności do zwarzenia
się. Jeżeli to nieszczęście spotka was przy miksowaniu masła z
jajkami, to pół biedy. Stawiamy wtedy miskę z żałosną treścią
na garnku z gotującą się wodą i miksujemy póki masa nie odzyska
jedwabistości.
Gorzej jeżeli masa zwarzy się po
dodaniu mielonych migdałów lub ubitej śmietany. Wtedy możemy albo
liczyć na niewyrobienie kulinarne gości (może nie zauważą) albo
wywalamy wszystko do kosza i pieczemy brownie.
Pomińmy jednak niebezpieczeństwa i
zajmijmy się kremem.
Ubijamy na puch żółtka z cukrem.
Dodajemy do wciąż miksowanej masy masło po kawałeczku. Miksujemy.
Po chwili niepewności krem zaczyna wyglądać pięknie. Kiedy jest
gęsty i błyszczący wlewamy (bardzo ostrożnie) likier. Miksujemy.
Potem dodajemy mielone migdały.
Ostatnią czynnością jest połączenie
ubitej kremówki z masą jajeczną. Robimy to etapami, żeby się
kremówka nie przestraszyła. Nieco kremówki i nieco kremu mieszamy
w osobnej misce. To taki trochę wieczorek zapoznawczy.
Potem powinno już odbywać się
wszystko bez problemów.
Wystudzony biszkopt (pierwszy blat)
nasączamy ponczem i smarujemy grubo kremem. Przykrywamy drugim
blatem. Jego też nasączamy ponczem. Całość smarujemy resztą
kremu.
Wkładamy na kilka godzin do lodówki.
Przed podaniem ubijamy kremówkę, smarujemy nią boku i wierzch tortu i obsypujemy płatkami migdałowymi.
To kolejne ciasto z gatunku
„błyskawiczne”. Nie wymaga długich podchodów i cackania.
Nie bardzo rozumiem jego popularność,
bo to po prostu torcik biszkoptowy z migdałowo pomarańczowym
kremem. Za bardzo nawet jest kremowy.
Nie dziwcie się obecności truskawek
na niektórych zdjęciach. Po prostu ilość bieli i odcieni kremu
spowodowały, że miałam ochotę ten tort pochlapać czerwoną
farbą.
Tak wygląda dużo lepiej (moim
zdaniem).
Obiecałam, zrobiłam, spróbowałam.
Może kiedyś do niego wrócę.
Pięknego wolnego i smacznego
wygląda bardzo smakowicie:)
OdpowiedzUsuń:))
UsuńNazwa nazwą i w sumie nie jest ważne skąd ona jest. Najważniejsze, że tort wygląda obłędnie i pewno też tak smakuje:D Pozdrawiam niedzielnie:)
OdpowiedzUsuńMasz rację, nazwa ma znaczenie trzeciorzędne. Najważniejsze, że smakuje:))
UsuńJak z migdałami to MUSI być dobry :)
OdpowiedzUsuńI jest! Migdały są zawsze dobre:))
UsuńMusze przyznac, ze ja o Malakoffie tez nie slyszalam az do teraz. Ale wyglada bardzo zachecajaco.
OdpowiedzUsuń:))
Usuńty to wiesz jak czlowieka zniechęcić do odchudzania ,takie pyszności a truskawki to własnie kropka nad i ,wygląda ślicznie
OdpowiedzUsuńNigdy takiego nie jadłam. Kilka razy miałam ochotę zrobić, ale jakoś tak... Nie wyszło ;)
OdpowiedzUsuńTwój wygląda wspaniale :)