czwartek, 15 lutego 2024

Kremowe skutki tęsknoty czyli sernik baskijski



 No piękny to on nie jest. Na bank nie uroda czyni z niego coś wyjątkowego. 

Jakiś czas temu blogosferę opanowała sernikomania. A konkretnie obsesja na punkcie sernika baskijskiego. Był w tak nieoczekiwanych miejscach i w takiej ilości, że obawiałam natknąć się na niego w mojej lodówce. 

Serniki nigdy mnie nie kręciły. A od czasu kiedy zasugerowano mi rezygnację z nabiału, udawałam z różnym skutkiem, że wszelkie camembery, brie, combocole, stiltony, buffale i gorgonzole nie istnieją. Cóż kiedy moim ulubionym śniadaniem była kroma z twarogiem i pomidorkiem czy kiełkami. Spróbujcie się przestawić na tofu czy hummus o poranku. Never!

Kocham oba ale nie przed południem. Poranek był zarezerwowany dla trwarożków, no może jeszcze dla jajeczka.

A tu taka historia: nie jemy od jutra serka. A co w takim razie jemy? Granolę z vege jogurtem. Lub owsiankę (tylko w miesiącach ciemnych), albo awokado z pomidorkiem (to był strzał w dziesiątkę). 

Nawet nie przypuszczałam jak ciężko jest zmienić przyzwyczajenia. Czy ja byłam (lub jestem) nabiałoholikiem? Tęsknię za tym czego mi jeść nie wolno. Pociesza mnie myśl, że i tak jestem szczęściara bo poznałam ich smak i mogę się posiłkować wspomnieniem takiej na przykład kanapki zapieczonej pod grillem z kapiącym z niej cheddarem czy mozarelką. Oj grzeszne to myśli, grzeszne.

Powiem wam w sekrecie, że ta dieta bezmleczna nie jest zła. Jeśli do tego dodam, że czasem zanurzę palec w opakowaniu serka śniadaniowego lub skubnę parmezanu to przestaniecie mi współczuć.

I tu dochodzę do bohatera dzisiejszej notki. Do sernika baskijskiego.

Ciekawośc to pierwszy stopień do poznania. Co takiego jest w tej brzydkiej istocie, że zawędrowała aż z krainy Basków do Nowego Yorku a stamtąd zdobyła cały świat?

Kremowość, kremowość i jeszcze raz kremowość. 

Podejrzewam, że miłośnicy tradycyjnych, stabilnych serników zmarszczą noski i powiedzą: never (wiem, wiem, powtarzam się). 

To baskijskie cudo jest zaprzeczeniem sernika np (ha, ha, ha) sernika nowojorskiego. Może w tym tkwi sukces Baska w Wielkim Jabłku.

Spróbowałam. Każdy pretekst by oblizać serową łyżkę jest dobry. A jeśli na dodatek okraszę go badaniem naukowo kulinarnym czyli "o co w tym chodzi", to mamy sernik baskijski na tacy.

Ocena sernika: jest bardzo kremowy; bardziej przypomina deser niż ciasto. Jest przypieczony i podobno taki ma być. Dla celów poznawczych poświęciłam się i zjadłam kawałek.

Chcecie przepis? Proszę bardzo:)



Sernik baskijski

na spód sernika 

100g ciastek typu digestive

1 łyżka płynnego masła

Ciastka doprowadzamy do okruchów np blenderem. Potem łączymy z roztopionym masłem. Formę o średnicy 18 cm wykładamy papierem. Wykładamy zarówno spód jak i boki. RTe drugie niech wystają ponad rant formy bo sernik sporo urośnie.

Rozgrzewamy piekarnik do 190 stopni i pieczemy 15 minut. Upieczony spód wyjmujemy i studzimy.

500 g serka philadelhia (można zastąpić każdym serkiem śmietankowym lub śniadaniowym np Piątnica, Twój Smak Aksamitny, Turek)

170 g gęstego jogurtu

150 g drobnego cukru

4 jajka

140 ml kremówki

ćwierć łyżeczki soli

1 łyżka esencji waniliowej

Podkręcamy temperaturę piekarnika do 220 stopni.

Jogurt kładziemy na gęstym sitku by jak najwięcej wody odsączyć. 

Do misy miksera wkładamy ser, odsączony jogurt i cukier. Ubijamy do połączenia. Dodajemy po jednym jajka. Potem wlewamy kremówkę i dodajemy sól i wanilię.

Masa jest bardzo płynna.

Wlewamy ją do formy (pamiętajcie o wysokim kołnierzu z papieru) i pieczemy 30 minut. Góra sernika powinna wyglądać jak creme brulee a środek być rozchybotany jak most sznurkowy. Nie martwcie się półpłynnym środkiem. W miarę stygnięcia sernik będzie bardziej zwarty.




3 komentarze:

  1. Oj tak, mania byla i byl wszedzie na blogach, wszedzie na instagramie i nagle wszedzie w kawiarniach. Moze sie skusze i tez zrobie? Nawet jak nie wyjdzie to nie bedzie za bardzo widac ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to chyba łażę Limonio po innych blogach (bo Insta ani nic takiego nie posiadam, nie mówiąc już o wypadach do kawiarni... podobno była w mojej wsi za komuny Klubokawiarnia, ale chyba kobity z KGW nie podawały tam sernika baskijskiego :-DD), bom tego cuda nie widziała. Wygląda zacnie i kusi, kusi... Co do sera białego i innych (czy chodzi o laktozę?) to bardzo współczuję... Moja wątroba jest mocno sterana (i nie serem!), ale na razie to o diecie nawet nie chcę słyszeć. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Upiekłam i ja. Dzieci grzecznie zjadły, nie chciały dokładki, nie wzięły na wynos. Zostaniemy przy naszym zwykłym wiedeńskim :)

    OdpowiedzUsuń