Obijam się od ściany do ściany. Cieszy mnie to bo wczoraj mogłam się obijać jedynie o kołdrę lub poduszkę. Covid w lipcu to była ta niespodzianka, o której marzyłam od zimy.
Ja z covidem, samotna jak środkowy palec pokazany światu na zewnątrz a MMŻ pod szpitalną opieką po operacji. Czyż można chcieć więcej? Macie jakieś propozycje?
Jedyne zachwycone sytuacją są puchacze, bo człowiek w domu zawsze lepszy od pustych czterech ścian. Ale nawet one jakieś takie śpiąco leniwe
Obijanie się o ściany zwiastuje poprawę sytuacji a biorąc pod uwagę, że wczoraj zmęczyło mnie nawet zasłonienie okna, to dziś mogę obwieścić zmartwychwstanie.
Znudziło mnie codzienne dopytywanie czy coś zjadłam, czy dużo piłam i czy mam gorączkę. Do wczoraj wynik był "nie, tak, tak". Dziś jaka odmiana!
Śniadanie mi smakowało, kawa na razie nie wpadła mi do głowy ale kiełkująca myśl o obiedzie spowodowała, że aż włączyłam sobie muzyczkę. I ruszyły trybiki wyobraźni. Co zjem na obiad? Nieśmiertelne rosoły do piekła z wami i waszym makaronem. Mijający tydzień to były ich dni chwały i grania pierwszych skrzypiec. Od dziś koniec waszego panowania w talerzu. Żegnam ozięble.
Wygrzebałam z lodówki tofu i tak powstał mój obiad. .
Och jakie to było dobre! Witaj odzyskany smaku, witaj zdrowie!
Zjadłam i poszłam spać. Może ostrożnie z tym witaniem.
Tofu nieco inne, tofu hasselback
Nie wymyśliłam tu niczego odkrywczego. W internecie pełno przepisów na podkręcenie smaku tofu. A że produkt ten wdzięcznym pochłaniaczem smaku jest więc można go wcisnąć do każdej kuchni. Zamarynowane w sosie teryaki będzie udawało wersję japońską, z gochugaru mrugnie do kuchni koreańskiej, z dodatkiem sosu ostrygowego jak nic skojarzy się z kuchnią chińską a dodatek mleczka kokosowego i masła orzechowego na bank przeniesie was do Indonezji. Gdyby go potraktować ekstraktem truflowym lub oliwą truflową może dałoby się oszukać i Francuza. Choć to przypuszczenie zdecydowanie na wyrost.
Moje tofu jest nieco koreańskie ale ostrość jest w nim przyzwoita. Wciąż mam w pamięci ostatni normalny obiad MMŻ, który ostrością swą zawstydziłby piekło (obiad nie MMŻ) i do tej ostrości mojemu dzisiejszemu daniu daleko. Ot taka sobie wariacja na temat.
Kluczowe jest pokrojenie tofu jak ziemniaki hasellback. Kładziemy dobrze odsączone tofu na desce. Po obu jego stronach umieszczamy patyczki do jedzenia chińszczyzny i kroimy tofu w paseczki tak aby nie przekrawać do końca. Teraz odwracamy tofu upside down i po przekątnej robimy to samo.
Trochę to karkołomnie brzmi i kojarzy mi się z uczeniem się pływania czytając poradnik.
Jakoś sobie poradzicie. Od czego jest internet. Poszukajcie steków z tofu a na pewno filmik się znajdzie.
Przepis
tofu, dobrze odsączone i nacięte
marynata:
1 łyżka sosu sojowego
1 łyżka syropu klonowego
1 łyżeczka (lub więcej, jeśli lubicie na ostro) pasty gochujang
1 łyżka soku z limonki
2 średnie starte ząbki czosnku
Mieszamy składniki marynaty. Blaszkę do pieczenia wykładamy papierem. Kładziemy w niej tofu i smarujemy je z obu stron marynatą. Postarajcie się pędzelkiem pomalować też wnętrze nacięć.
I tyle. Cała sztuka.
Teraz rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni i wkładamy do rozgrzanego blaszkę z tofu. Pieczemy 20 minut.
W czasie pieczenia robimy sałatkę np z ogórka.
1 ogórek obrany i pokrojony w plastry
pół czerwonej cebuli w plasterki
0,5 łyżeczki limonki
płaska łyżeczka cukru
szczypta soli
szczypiorek
sezam czarny i biały uprażony
Składniki sałatki mieszamy (oprócz sezamu).
Podajemy z ryżem np kokosowym. Na koniec posypujemy wszystko szczypiorkiem i sezamem.
Smacznego
Dobrze brzmi tylko ten piekarnik .... Siły do powrotu do zdrowia.
OdpowiedzUsuńJa pier... My TEŻ MIELIŚMY kowida, co ino w czerwcu (tego od czerwonych oczu), ale żeby MOJĄ koleżankę i jej Małżonka tak sponiewierało?! Na to już się nie godzimy!
OdpowiedzUsuńAle jeśli już zdołałaś przygotować taką pyszność - znaczy się: nie trza dobijać, bedo żyli!
Jadlam i potwierdzam ze super. Covida mialam i potwierdzam ze zuplenie nie-super. To pisalam ja - Ciasteczko.
OdpowiedzUsuń