Oj tam, oj tam zaraz spóźniona. Oj tam, oj tam obiecała... Człowiek słaby jest a składający obietnice po dwakroć słaby. Pokus, odwlekaczy, usprawiedliwień w powietrzu krąży bez liku. Wystarczy rękę wyciągnąć i łowić. A to katar, a to wyjazd, jakaś niedyspozycja mentalna lub kocie futro na marynarce i już wymówka gotowa. Do tego grudzień i ciemno, i zimno a święta tuż tuż. I prezenty wymyślić, a co dopiero kupić. Jakiegoś karpia ułowić, mak zmęczyć, może okno umyć. A już sylwester się pcha w kalendarzu. Każe baloniki dmuchać, szampana chłodzić, brzuch do cekinów wciągać.
Głowy nie było do wpisów, zdjątek i przepisów. Głowa zatopiła się w cieple świąt i świętowania. Po dwóch latach chudziutkich rodzinnie choinka znów świeciła pełnym blaskiem.
W amoku i nieliczeniu się z samą sobą postanowiłam wydać bal sylwestrowy. Z pełnymi konsekwencjami. Na sto par i orkiestrą, zastępem kelnerów i pokazem sztucznych ogni w naszym parku. Zaplanowałam szampanową fontannę i taniec kotylionowy.
Zaraz, zaraz, czy to Roździewiczówna? Czy ty już Limonko wytrzeźwiałaś po szaleństwach witania nowego roku?
Nieco mnie poniosło. Bal był na sześć osób, playlistę z spotifaya i bigos przyniesiony przez przyjaciół. I szampanie bezalkoholowym. Było bosko.
A potem codzienność wróciła z ciepłymi kapciami i poranną herbatką. Nadzieją na światło. Mamioną datą, bo to przecież już luty. Wydawało się, że najgłębsze ciemności za nami. Ha, cóż kiedy o ósmej mrok wciąż ma się dobrze.
Może jutro wstanę? Poczekam na słońce. Wyciągnę cekiny, migające blaskiem udawanym. dziś muszą wystarczyć.
Dzisiaj ktoś wymówił zaklęcie: "tłusty czwartek". Aż mi się zakręciło w głowie. Karnawał! Zapomniałam o jego istnieniu. A on ma się ku końcowi.
Może czas spełnić prośby i podzielić się ze światem przepisem na wyjątkowe orzechy:"bo one są takim świetnym dodatkiem do piwa, drinków, serialu, rozmowy wieczornej (niepotrzebne skreślić).
Zamieszczam więc przepis na orzechy, które przygotowuję w połowie grudnia i pakuję w torebeczki jako prezenty dla sąsiadów, kurierów, przypadkowych gości.
Pasują zarówno do grudnia jak i do czerwcowego, tarasowego piwa.
Ten wpis wziął się, więc, ze znudzenia. Orzechowego.
Podaję przepis na karmelizowane orzechy z wędzoną papryką by już nie odpowiadać na pytanie: a dasz przepis? Daję:))
karmelizowane orzechy z wędzoną papryką:
1/3 szklanki brązowego cukru
1/3 szklanki białego cukru
1 łyżeczka soli
1/4 łyżeczki papryki chilli lub cayenne, lub kashmiri
1/4 łyżeczki wędzonej papryki (dla koneserów można użyć ostrej wędzonej dla normalsów wystarczy łagodna wędzona)
1 łyżeczka cynamonu
0,5 kg orzechów włoskich lub pekanów
1 białko
1 łyżka wody
Piekarnik rozgrzewamy do 150 stopni. Blachę wykładamy papierem do pieczenia.
Wszystkie cukry i przyprawy mieszamy w dużej misce.
Białko ubijamy ale tylko lekko (frothy nie stiff).
Wrzucamy orzechy do białka i dokładnie mieszamy. Powinny być wszystkie otoczone białkiem. Potem orzechy przesypujemy do miski z przyprawami. Mieszamy starannie i przekładamy na blachę. Rozkładamy na całości blachy i pieczemy 30 minut. W połowie pieczenia mieszamy orzechy.
Potem wyjmujemy i studzimy na blaszce.
Gotowe! Można wcinać w karnawale, w czasie wakacji i zawsze.
Smacznego
Kurcze, Limonio, nie spotkałam się z takim przepisem! (a bo, pani, u nos na dziole to ino zimioki z kwaśnym mlikiem). Zachęciło mnie magiczne słowo "do piwa", a że: 1. Mam swoje orzechy (tona); 2. Robimy imprezę u brata - więc: 1+2 = trza zrobić.
OdpowiedzUsuńP.S. Czy mi się wydaje, czy jakiś smuteczek przebił się przez literki? Ja w każdym razie ściskam gorąco :-)