Nic odkrywczego nie powiem. Jest gorąco. Różnica między gorąco a gorąco staje się namacalna, kiedy możemy porównać dwa słupki Celsjusza. Ten w mieście i ten nie w mieście.
Mam ten wątpliwy (w obecnej sytuacji ma się rozumieć) przywilej, że jedną nogą stoję tu a drugą tam. Noga stojąca "tam" czyli za miastem ma się duuuużo lepiej.
Może kilka porównań.
Ulica asfaltowa a droga polna to dwie różne bajki. Co prawda ta druga pyli i kurzy jak wiatr znad Sahary ale za to stojąc na niej nieuzbrojoną nogą nie obawiam się poparzeń 2 stopnia.
Co do zapachów w obu strefach pewnie zdania będą podzielone. Miejskie wyziewy, podkręcone upałem mogą się podobać. Nie wiem komu, ale o gustach się nie dyskutuje. Zresztą, póki słońce wyrywa ostatnie resztki wilgoci z masy miejskiej i wiejskiej, o zapachach subtelnych nie może być mowy. Tylko te najbardziej oczywiste dochodzą do głosu a właściwie nosa i pominę je milczeniem.
Najbardziej spektakularnie robi się w nocy. Wiecie jaką różnicę robi pięć stopni w sypialni?
Kolosalną.
Pomiędzy 21stopni a 26 znajdują się mokre piżamy, poirytowane sapnięcia, ciche przekleństwa, kłótnie wieczorne, zmęczenie poranne i wkurzenie totalne.
Kiedy przychodzi nam spędzić noc w miejskiej sypialni nawet najlżejsze prześcieradło jest grubym kocem a dmuchający wiatrak otwartym piekarnikiem.
Okrywanie się kołdrą brzmi jak herezja. Na wsi kołdra jest witana z radością, a spanie przy otwartym oknie uświadamia, że życie może być piękne. I chłodne.
Witajcie w naszych (ciepłych) czasach. Kto ma wątpliwości czy Ziemia nam się topi, niech zerknie na termometr.
A kto lubi porównywać, niech pomyśli o tych wszystkich kucharzach, którzy walczą z gorącą materią dla naszej przyjemności. Bo czy zimno czy gorąco jeść lubimy. A ktoś to musi ugotować.
Na pocieszenie przypomnę, że nic nie trwa wiecznie. Upały i lato od kwietnia również. Przyjdzie listopad i z naszego letniego zmęczenia upałem nie zostanie nawet opalenizna.
Więc zamiast zamęczać smartfony ciągłym zerkaniem na prognozy pogody, pogódźmy się z tym, że jak jest lato, to musi być gorąco. Przecież tego chcieliśmy w lutym, czyż nie?
A kto może, niech choć na weekend ucieka z miasta i pozwoli się schłodzić drzewom, wodzie i świeżemu powietrzu.
I zapomnijmy o gotowaniu. Jedzmy sałatki, owoce, lody. Niech kucharze nieco odetchną....ci domowi również.
Zróbmy coś zimnego, coś aromatycznego, coś pysznego. Zróbmy gazpacho.
Gazpacho czyli warzywa w formie płynnej
na zimno
8 pomidorów
1 czerwona papryka
1 średni ogórek
1 papryczka chilli
2 czerwone cebule
4 ząbki czosnku
1 płaska łyżka soli
1 łyżeczka cukru
1 bułka np. kajzerka, porwana na kawałki
(kroma chleba też może być)
¾ szklanki oliwy
3 łyżki octu jabłkowego
Zupa jest do zrobienia równie łatwo jak kupienie
lodów w sklepie.
Zaczynamy od sparzenia pomidorów.
Ściągamy z nich skórkę i kroimy na kawałki. Resztę warzyw też kroimy na kawałki.
Posypujemy solą i cukrem, dodajemy porwaną na kawałki bułkę i mieszamy. Zostawiamy
na godzinkę, aby się mieszało we własnym sosie.
Po godzinie dodajemy ocet i wszystko
pakujemy do miksera. Miksujemy dolewając oliwę. Doprawiamy do smaku pieprzem.
Chłodzimy w lodówce i podajemy w
miseczkach przybranych czym popadnie, byle było ładnie.
Super smakuje z opiekanym chlebem z
odrobinką masła.
Smacznego i bądźcie dzielni
Limonio, nie można tego lepiej ująć! Gdy jestem u syna w MIEŚCIE (tiaaa... niecałe 9 tysi mieszkańców, ale asfaltu, ohydnej brudnej kostki robionej z odpadów i betonu - pod dostatkiem!) to po prostu umieram! A u mnie? Od lasu ciągnie świeże powietrze. Ponieważ to tzw. "dzioł", niemal zawsze drze wiater, więc upalne powietrze nie obkleja człowieka jak mokra, gorąca szmata. No i najwyżej zaśmierdzi gnojem "krówskim", co wolę sto razy od wyziewów niedomytych rodaków, spalin i gołębiego guana :-D Do córki do Rzeszowa nie jeżdżę w czasie upałów, bo mogłabym tego nie przeżyć...
OdpowiedzUsuńRozsądna Kobieta jesteś Marzyniu. Od miasta w upały trzymamy się z dala jak od zadżumionego. Cmokam cię bardzo na odległość bo z bliska mogłabym się przykleić:))
UsuńGazpacho to jest to, co tygrysy lubią najbardziej w upalne dni :)
OdpowiedzUsuńMy jemy z pieczywem czosnkowym. Pycha.
O tak, pieczywko, czosneczek, masełko. Mniam:))
UsuńGazpacho na upaly jest niezastapione. A o spaniu w 26 stopniach cos wiem. Wielkie miasto, w domu 29.5 i wszyscy domownicy, dwu- i czteronozni zli jak osy... :/
OdpowiedzUsuń