niedziela, 30 maja 2021

Życie zaokienne i naleśnik po japońsku

 



Okoliczności przyrody wokół nie skąpią nam atrakcji. Domek pod lasem nawiedzają stworzenia zarówno pełzające, jak i latające ale też futrzaste i ogoniaste.

Tegoroczne otwarcie sezonu spóźniło się nie tylko z powodu pogody ale też wiadomej kwarantanny. Kiedy próbowałam odzyskać włości i zapanować nad bałaganem po zimowym okazało się, że się spóźniłam. 

Wcześniej już inni zajęli mój domek i planowali rodzinę. 

Znajomi odwiedzający nas ostatnio na widok zamkniętej okiennicy pytają czy jeszcze się nie zadomowiliśmy.

Otóż, moi drodzy zadomowiliśmy się ale....inni zadomowili się pierwsi.

Na parapecie sypalnianym, oddzielone od niebezpieczeństw świata, ciepłe i przytulne gniazdo uwiły sikorki modraszki. Kiedy my odliczaliśmy dni do końca kwarantanny, korzystając z naszej nieobecności te małe ptaszki nie tylko wybudowały sobie dom ale zdążyły założyć rodzinę. W gnieździe naliczyłam z dziesięć różowo nakrapianych jajajeczek. 

Kiedy odkryłam tę niespodziankę zamknęłam na powrót okiennicę jakby mnie oparzyła.

I co teraz? Czy ptaki wrócą do odkrytego przeze mnie gniazdka?

Rodzinie zapowiedziałam, że ciemności w sypialni są jak najbardziej pożądane i póki za oknem toczy się ptasie życie rodzinne o słońcu na poduszcie można zapomnieć. 

I zaczęło się obserwowanie parapetu. Pierwsza wątpliwość: czy ptaki wrócą do jajek? Nie dotykałam ich i chwila, kiedy je odkryłam była jak mgnienie oka ale jednak. Cóż, jeśli trafili się neurotyczni rodzice? 

Po całym poranku nerwowych obserwacji kamień mi spadł z serca. Modraszki wlatywały za okiennicę! Teraz pozostało czekać na rozwój wydarzeń. Minął tydzień, drugi zmierzał do swojego końca a w gnieździe nic się nie zmieniało.

Kolejny stres: a może kiedy odkryłam gniazdo jajka przemarzły. Może za długo były pozostawione same sobie? Przecież minęły już dwa tygodnie i wszystkie podręczniki o życiu ptaków mówią wyraźnie, że modraszka wysiaduje jajka 14 dni. 

I stało się. Tydzień temu, w sobotę, ruch wokół gniazda się nasilił i wtedy zorientowałam się, że to nie jeden ptak dba o potomstwo, a dwa. Teraz modraszki więcej czasu spędzają poza gniazdem niż w nim. Ilość głodnych gęb do wykarmienia nie pozwala na lenistwo.

A młode składają się na obecnym etapie tylko z dziobów i brzuszków. Zresztą, sami zobaczcie. Gniazda nie dotykam, okno mam zamknięte, palisadę wybudowałam i fosę, no bo wiadomo...koty. I ptaszki rosną. Zaglądam do nich przez sypalnianą szybę, kiedy rodzice polują i próbuję zrobić zdjęcie.


W życiu nie widziałam nic równie radosnego jak podrastanie tych maluchów. Za około tydzień dzieci zaczną opuszczać gniazdo. Najlepsze przede mną.

Jako, że podglądanie wiecznie głodnych maluchów jest nieco absorbujące, to jedzenie dla domowników musi być teraz proste i robione błyskawicznie.

Okonomiyaki nadaje się znakomicie.




Naleśnik "tak jak lubisz" czyli okonomiyaki

na cztery naleśniki:

1,5 szklanki mąki pszennej zwykłej

1 łyżeczka proszku do pieczenia

1 jajko, rozbełtane

1,5 szklanki mleka (może być roślinne)

1 szklanka pokrojonej drobno kapusty (pekińskiej lub młodej białej)

3 cebule dymki, pokrojone

2 plastry imbiru , cieniutko pokrojone w paseczki

pół łyżeczki soli

oraz do wyboru: mięso kurczaka, plasterki boczku, krewetki, warzywa np cukinia, papryka czy shitake

olej do smażenia, około 2 łyżek

Mieszamy suche składniki czyli mąkę z proszkiem i solą. W osobnej misce mieszamy mleko z jajkami. Wlewamy mleko do mąki i mieszamy by dokładnie się połączyły. Ciasto powinno być raczej rzadkie. Do tej mieszanki wsypujemy kapustę i warzywa i mieszamy.

Na patelni rozgrzewamy 1 łyżkę oleju. Wykładamy 1/4 porcji naleśników, rozprowadzamy po patelni i smażymy na średnim ogniu do lekkiego zbrązowienia. Jeśli wzbogacamy nasz naleśnik np mięsem lub krewetką, kładziemy wyżej wymienione na górze i przytrzymując łopatką odwracamy naleśnik do góry nogami, tak by konkret w postaci mięsa znalazł się na spodzie. Smażymy na niedużym ogniu do skutku czyli usmażenia się mięsa lub zaróżowienia krewetki. Z warzywami jest mniej kłopotu bo one dobre są zawsze.

Zdejmujemy gotowy naleśnik na ciepły talerz i smażymy następne.

W czasie, kiedy smażą się okonomiyaki przygotowujemy sos.

sos do okomiyaki:

6 łyżek ketchupu

6 łyżek sosu Worcestershire

4 łyżki sosu sojowego

2 łyżki miodu

Wszystko mieszamy dokładnie. 

Gotowe naleśniki smarujemy sosem i dekorujemy pasmami (nalepiej wyciskanymi z tubki) majonezu. Posypujemy płatkami bonito i pokruszonym nori. Ja lubię dodać też marynowany imbir.

Kto lubi naleśniki niech spróbuje japońskiego sposobu ich przygotowania, kto nie lubi naleśników, niech zrobi schabowego lub tonkatsu.


Smacznego






3 komentarze:

  1. O, nalesniki moge zjadac w kazdej formie! Jednym okiem okonomiyaki, drugim modraszki :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, to pisalam ja Ciasteczko!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tyle się już w życiu naleśników narobiłam, ale takich do tej pory nie próbowałam, a szkoda, bo są suuuper:) Naprawdę bardzo smaczne!

    OdpowiedzUsuń